Wersja z 2024-09-01
Szanowni Państwo!
Od ukazania się „Polskiego nazewnictwa ssaków świata” minie niedługo 10 lat. Sytuacja ta stwarza pretekst do przedstawienia pewnych ważkich uwag związanych z tą publikacją (dalej skrótowo określaną jako „Nazewnictwo”) i z zawartymi w niej rozstrzygnięciami nomenklatorycznymi. Zasadniczo sprowadzają się one do jednej: Autorom zabrakło konsekwencji niemal we wszystkim, choć poza tym wykonano mnóstwo pracy, na ogół niezłej jakości. O tym, co skłania mnie do tego, by zabrać głos w tej sprawie, a także o tym, co w moim przekonaniu daje mi mandat do formułowania własnych opinii, napiszę na końcu.
Uwaga nr 1: dostępność publikacji
Zgodnie z informacją podaną na skrzydełku okładki, „Nazewnictwo” ma być „propozycją uzupełnienia, poprawy i ujednolicenia” listy polskich nazw ssaków. Faktycznie jednak okazuje się nie tyle propozycją, co raczej aktem normatywnym, narzucającym arbitralnie ustalone i uznane za oficjalne polskie nazwy wszystkim gatunkom (i wielu podgatunkom) ssaków współczesnych (termin „propozycja” pozostaje tu więc wyłącznie eufemizmem). Tak właśnie traktuje je na przykład polska Wikipedia, niezwykle popularna, ale będąca często ulubionym obiektem krytyki, zwłaszcza dla wielu ludzi nauki (co jednak nie przeszkadza tymże krytykantom korzystać z niej na co dzień choćby w poszukiwaniu recenzowanych źródeł informacji, które przecież autorzy Wikipedii na ogół podają).
Nie zagłębiajmy się może w rozważania, czy z punktu widzenia nauki tylko tzw. nazwy łacińskie (w istocie często greckie, jedynie zlatynizowane) są nazwami oficjalnymi, a wszystkie inne są zwyczajowe lub potoczne (ang. common lub vernacular). Pod pojęciem „nazwa naukowa” wciąż jednak będziemy rozumieć wyłącznie nazwę „łacińską”. Załóżmy bez dyskusji, że dodatkowa kategoria „oficjalne nazwy narodowe”, w tym wypadku polskie, nieobecna w przekonaniu wielu współczesnych biologów (zwłaszcza anglojęzycznych), jest jednak potrzebna. Może nie tyle studentom (bo ci i tak zobowiązani są operować nazwami naukowymi), ile raczej wszelkiego rodzaju popularyzatorom wiedzy o żywych organizmach (do tej kategorii można też wliczyć np. nauczycieli szkół podstawowych i średnich), a także osobom niezwiązanym zawodowo z biologią, ale amatorsko zainteresowanych światem istot żywych.
Dla tych osób lista obowiązujących (jakkolwiek to rozumieć), oficjalnych, polskich nazw ssaków (bo tylko o nich tu mowa) powinna być łatwo dostępna. Dlaczego? Dlatego, że co do zasady wszelkie publikacje normatywne powinny być dostępne onlajn i to za darmo. Przykładem niech będą akty prawne tworzone przez polski parlament, różne internetowe słowniki języka polskiego czy słownik ortograficzny. Negatywnym przykładem jest tu niestety jedynie „Wielki słownik poprawnej polszczyzny”, może dlatego, że roi się w nim od błędów.
[Odnośnie pisowni „onlajn” pozwolę sobie wyjaśnić, że stosuję ją celowo, ponieważ uważam, że wyraz ten stał się już częścią języka polskiego i utrzymywanie jego angielskiej pisowni jest przejawem zwykłego snobizmu. Nie jestem w takim osądzie odosobniony, pisownię „onlajn” znajdziemy już w Wikisłowniku (https://pl.wiktionary.org/wiki/onlajn), a także w „Wielkim słowniku języka polskiego” (https://wsjp.pl/haslo/podglad/80119/onlajn), będącym internetową, swobodnie dostępną publikacją Instytutu Języka Polskiego PAN – nb. dokładnie taki charakter powinno mieć „Nazewnictwo”.]
„Polskie nazewnictwo ssaków świata” niestety sprawia tu duży zawód, bo nie jest swobodnie dostępne w formie elektronicznej, i aby skorzystać z tej publikacji trzeba poświęcić swój cenny czas i pofatygować się do biblioteki, co w dzisiejszym świecie jest kompletnym anachronizmem, albo też ją kupić, i to za niezbyt przystępną cenę: 63 zł (plus koszty wysyłki). Apelowałbym więc z tego miejsca do Autorów i Wydawców publikacji, by całkowicie zrezygnowali ze swoich merkantylnych zapędów, i by udostępnili wyniki swojej pracy w postaci elektronicznej swobodnie dostępnej (tzn. bez opłat) dla każdej zainteresowanej osoby. Takie dziś panują standardy, a do tego powstała sytuacja nadzwyczaj komiczna, ponieważ wiele wątpliwości i tak każdy zainteresowany może rozstrzygnąć bez problemu i bez straty czasu i pieniędzy. Tak się bowiem składa, że autorzy Wikipedii przyjęli publikację jako standard. A Wikipedia jak wiadomo jest dostępna swobodnie i bez potrzeby tracenia czasu na wycieczki do biblioteki (co może stanowić niemały problem, zwłaszcza dla osób niezamieszkałych w ośrodkach akademickich).
Innymi słowy, obecna sytuacja naraża dobre imię Autorów i Wydawców na szwank. Z jednej strony nie chcą udostępnić za darmo efektów swojej pracy każdemu chętnemu, z drugiej strony i tak nie są w stanie w żaden sposób inkasować opłat za korzystanie ze swoich pomysłów, ponieważ te można bez problemu znaleźć w Wikipedii, przynajmniej w dużej części. Mój apel o opublikowanie „Nazewnictwa” w formie elektronicznej jest więc w pełni uzasadniony. Decydując się na taki krok, okazano by szacunek wszystkim potencjalnycm odbiorcom, krok ten przyczyniłby się również do upowszechnienia zawartych w publikacji pomysłów. A przede wszystkim byłyby przestrzegane standardy: publikacje normatywne (czy też mające ambicję być takimi) powinny być swobodnie dostępne dla każdego, i w olbrzymiej większości przypadków tak właśnie się dzieje.
Uwaga nr 2: potrzeba ustawicznych poprawek
Druga uwaga dotyczy faktu, że naukowa klasyfikacja organizmów żywych, a więc także i ssaków, nie jest ustalona raz na zawsze i podlega dynamicznym zmianom. Twierdzenie to pozwolę sobie zilustrować przykładami.
I tak, w roku wydania „Nazewnictwa” (2015) okazało się, że szakal złocisty (Canis aureus) obejmuje kilka podgatunków, które nie są bliżej spokrewnione z pozostałymi niż z wilkiem szarym (C. lupus), kojotem preriowym (C. latrans) i kaberu etiopskim (C. simensis). Podgatunki te zaliczono do nowego gatunku Canis anthus. Kto i w jakich okolicznościach zaproponował jego („oficjalną”) polską nazwę zwyczajową wilk egipski, tego nie udało mi się ustalić, w każdym razie nazwy tej ze zrozumiałych powodów nie ma w omawianej tu publikacji, niemniej trafiła do Wikipedii, i przez to właśnie stała się „obowiązująca” (cokolwiek to znaczy). Jak widać choćby tylko na tym przykładzie, „Nazewnictwo” wymaga uzupełnienia i modyfikacji. Warto dodać, że dwa lata później (tj. w 2017) stwierdzono, że Canis anthus to nomen dubium, i od tego czasu używana jest nazwa Canis lupaster.
Drugi przykład dotyczyć będzie parzystokopytnych. Jeszcze jakiś czas temu specjaliści od tych zwierząt byli przekonani, że świniowate i hipopotamowate są ze sobą spokrewnione (z przekąsem dodam, że niektórzy wciąż taką wiedzę przekazują studentom niektórych polskich szkół wyższych). Okazało się jednak po pierwsze, że to nieprawda (a widoczne podobieństwa są wynikiem konwergencji), i że na drzewie rodowym parzystokopytnych obie rodziny zajmują miejsca niemal skrajne. Po drugie okazało się także, że grupą siostrzaną hipopotamowatych są walenie, dotąd traktowane jako odrębny rząd. Powtórzyła się więc sytuacja z płetwonogimi, które okazały się zagnieżdżone w rzędzie drapieżnych. Teraz wiemy też, że również walenie są zagnieżdżone w rzędzie Cetartiodactyla, który nie doczekał się jak dotąd polskiej nazwy (mimo że opisano go już w 1997 roku!). Walenie (Cetacea) zdegradowano zaledwie do infrarzędu i połączono (w 1999) z drugim infrarzędem, Ancodonta (obejmującym hipopotamowate), w podrząd o zabawnej nazwie Whippomorpha (od whale + hippo), oczywiście też bez polskiej nazwy.
Pozwolę sobie teraz na uwagę ogólniejszej natury. Polscy biolodzy systematyczni (w tym zoolodzy) są wyjątkowo konserwatywni (ktoś złośliwy powiedziałby raczej, że ignorują postępy nauki), co jest faktem dobrze znanym. Podam kilka przykładów:
Przecież takie sytuacje są kuriozalne! Czy chodzi o to, by celowo nie przekazywać najnowszej wiedzy polskim studentom? A przecież skutkiem takiej postawy jest tylko utrata własnego autorytetu, bo studenci umieją czytać choćby tylko Wikipedię, nie wspominając już o swobodnie dostępnych artykułach publikowanych w renomowanych czasopismach naukowych. Jakie będą więc mieli zdanie o poziomie podręcznika, który nie odzwierciedla nawet wiedzy sprzed 40 lat, tylko tkwi jeszcze głębiej w odmętach dawno zarzuconych przekonań?
Po tych uwagach ogólnych wrócę do problematyki teriologicznej. Bardzo pozytywne jest to, że w wielu wypadkach Autorzy „Nazewnictwa” starali się nadążać za nauką światową, wprowadzając nazwy poszczególnych rzędów torbaczy (do niedawna u nas torbacze traktowano jako jeden rząd Marsupialia) czy rezygnując z koncepcji rzędu owadożernych (Insectivora), słusznie jedynie wzmiankowanego jako nazwa niezgodna z najnowszą klasyfikacją ssaków. Takie podejście stawiać może polskich teriologów w czołówce biologów systematycznych, daleko przed tkwiącymi w odmętach tradycji specjalistami od bezkręgowców (co wykazałem powyżej). Dziś trzeba pamiętać, że dzięki internetowi każdy ma w miarę swobodny dostęp do wiedzy, więc to, co ukazuje się w wydawanych w Polsce podręcznikach, nie jest już żadnym standardem.
Niestety, w tym nadążaniu za postępem brakło konsekwencji. Nawet jeśli dotąd nikt nie odważył się w naszym kraju omawiać waleni jako jednej z podgrup Cetartiodactyla, twórcy nomenklatury teriologicznej powinni opierać się na wiedzy ogólnoświatowej, a nie na polskim zaścianku, z niezrozumiałych powodów utrzymywanym w stanie dalekim od nowoczesności. Można obruszać się przy tym na Wikipedię, ale to właśnie ona, a nie archaiczne podręczniki, jest dziś w największym stopniu opiniotwórcza. I słusznie, bo opiera się na najnowszych publikacjach, a nie na dziełach wyciągniętych z muzeum.
We wstępie „Nazewnictwa” (str. XIII) zawarto słuszne oczekiwanie, że powstanie „Komisja Nomenklatoryczna ds. Ssaków, która będzie aktualizować nazewnictwo polskie i zadba o jego upowszechnienie we wszystkich środkach przekazu”. Postulat ten jest godny poparcia. Co jednak po upływie niemal dekady zrobiono w tym kierunku? Czy znów zabrakło konsekwencji w działaniu?
Mam tylko nadzieję, że taka komisja opierać się będzie nie na wydanych u nas podręcznikach, ale na najnowszych publikacjach światowych, a w pierwszej kolejności zajmie się niedociągnięciami „Nazewnictwa” (raz jeszcze przypominam o rzędzie Cetartiodactyla, istniejącym od 1997 roku, którego nazwy nie przetłumaczono na język polski nawet 18 lat później). Z uwagi na to, że zmiany nomenklatury mają miejsce cały czas, taka stała komisja wydaje się jedynym sensownym rozwiązaniem.
Postulat upowszechniania we wszystkich środkach przekazu zdaje się zbieżny z moją uwagą nr 1: nie może być tak, że lista polskich nazw będzie dostępna w niszowym wydawnictwie, nierozprowadzanym w ogólnodostępnej sieci księgarń (poza MiIZ PAN), i w dodatku niezbyt przystępnym cenowo. Upowszechnianie oznacza dziś stworzenie witryny internetowej z całą treścią publikacji, najlepiej w postaci html (w ostateczności pdf), bez żadnych ograniczeń dostępu dla kogokolwiek, kto jest zainteresowany. Zmiany w takiej internetowej publikacji powinny być dokonywane na bieżąco (stąd format html jest o wiele lepszym rozwiązaniem), z częstością odpowiadającą częstotliwości pojawiania się stosownych publikacji światowej literatury przedmiotu (opisu nowych gatunków, wyników badań molekularnych, rewizji taksonomicznych itp.).
W zasadzie oczekiwanie upowszechniania proponowanego polskiego nazewnictwa we wszystkich środkach przekazu i jednocześnie udostępnianie tego nazewnictwa wyłącznie w postaci drukowanej to przejaw rażącej niekonsekwencji. Mamy XXI wiek, w którym słowo drukowane nie jest słowem powszechnym. Taką rolę spełniają obecnie tylko publikacje elektroniczne i to o swobodnym dostępnie, bez jakichkolwiek opłat czy potrzeby rejestracji.
Uwaga nr 3: unikanie homonimii i niektóre inne zasady nazewnictwa
Skrajnie nieprzemyślana jest zasada unikania identycznie brzmiących nazw naukowych, ale osobno w obrębie nomenklatury botanicznej i w obrębie nomenklatury zoologicznej. Jest to przejaw rażącego braku konsekwencji. Żadna z tych nomenklatur nie ma przecież racji bytu: świat istot żywych od dawna nie dzieli się na rośliny i zwierzęta. Niektórzy proponują unikanie powtarzania się nazw w obrębie królestwa, tyle tylko, że nie ma dziś konsensusu na temat tego, ile jest tych królestw i jakie są ich granice. Do niedawna do zwierząt (Zoa lub Animalia) zaliczano nie tylko cudzożywne jednokomórkowce, ale i niektóre autotrofy (jak toczka czy euglenę), do roślin zaś nie tylko to, co ma chloroplasty, ale też grzyby i bakterie. Potem z roślin i zwierząt usunięto wszystkie jednokomórkowce, i jak na razie zoologowie wydają się zadowoleni z tego stanu rzeczy. Tymczasem botanicy już doszli do słusznego wniosku, że niektóre jednokomórkowce (a także np. wspomnianego toczka Volvox) należy jednak z powrotem włączyć do roślin.
Są i tacy, którzy twierdzą, że nie ma żadnego królestwa zwierząt (w najlepszym razie jest podkrólestwo Metazoa), a co najwyżej królestwo Holozoa, obejmujące także m.in. wiciowce kołnierzykowate (Choanoflagellata). Inni chcieliby królestwa Opisthokonta, obejmującego grzyby (Holomycota) i zwierzęta s.l. (Holozoa). Są i głosy mówiące, że grzyby, zwierzęta, ameby i parę innych drobnych grup należy połączyć w jedno królestwo Amorphea lub Unikonta (ja bym pozostawił dla niego nazwę „zwierzęta”, wówczas grzyby stałyby się zwierzętami, tak jak proponowałem jeszcze jako dziecko w wieku kilkunastu lat, choć wszyscy mnie wówczas wyśmiewali, a przygotowana na ten temat publikacja została zablokowana przez konserwatywnie myślących recenzentów).
Po co wszystkie te rozważania? Otóż chcę pokazać, że ograniczanie czegoś do zoologii (np. stosowanie zasady unikania homonimii nazw zwierząt) jest kompletnie nieuzasadnione, bo nie wiadomo, jakie tak naprawdę są granice tej nauki (czy ktoś badający ameby jest zoologiem? nie? to może protozoologiem?), a tym bardziej nie wiadomo, jakie są granice królestwa zwierząt (czy Mesomycetozoa zgodnie z nazwą zakończoną na -zoa to zwierzęta?). Świat istot żywych jest jeden i nie dzieli się na część botaniczną i zoologiczną. Czas, by to wreszcie zrozumieć i zacząć stosować w praktyce. Nazwy organizmów powinny być unikalne albo w całym świecie istot żywych, albo też np. w obrębie typu czy nawet gromady, niekoniecznie zaraz królestwa.
Jest zupełnie inną kwestią, czy i w jakim zakresie powinno to dotyczyć nazw polskich. Na pewno twierdzenie, że polskie nazwy różnych zwierząt nie powinny się powtarzać, w tej postaci jest kompletnie niedopracowane i sugeruje znów dawno już zarzucony podział na rośliny i zwierzęta. A do tego jest bezpodstawne, czego dowodzi choćby nazwa bąk, o której niżej.
Jeszcze inny problem to czy zasada unikania homonimii ma odnosić się wyłącznie do nazw gatunków, czy także do nazw taksonów o wyższej randze. Na przykład warto zadać sobie pytanie, czy akceptowalne jest użycie terminu płucodyszne wobec jednej z grup pajęczaków i wobec jednej z grup ślimaków, a także czy jest słuszne, by nazwa ta (już nie jako nazwa taksonu) odnosiła się też do wszelkich organizmów prowadzących wymianę gazową przy pomocy płuc (w tym do człowieka). Czy wielopłetwiec jest rybą dwudyszną, choć nie należy do taksonu (o różnej randze) o nazwie dwudyszne? Podobnie: czy można określić jamraja mianem ssaka łożyskowego mimo że nie należy on do łożyskowców (choć wykształca narząd w każdym razie bardzo przypominający łożysko)?
Ba, dociekliwi postawią wręcz pytanie, czy dziobak jest ssakiem. Może bardziej lizakiem? Tłumacząc problem inaczej: co zrobić, gdy nazwa przyjęta dla danej grupy wcale nie oddaje poprawnie jej cech budowy czy fizjologii w pełnym zakresie? Czy taka polska nazwa w ogóle powinna być uważana za poprawną?
Z tych rozważań wynika m.in., że walcząc z nazwą świnka morska, Autorzy chyba nie dostrzegli, że ich argumenty są słabe, bo postulowane zasady i tak nie są przestrzegane w wielu wypadkach. To prawda, że świnka morska nie jest morska, ale prawdą jest również, że dziobaka nazywa się ssakiem, choć jego młode nie ssą mleka matki. Więcej na ten temat niżej w punkcie poświęconym temu właśnie gatunkowi.
Uwaga nr 4: brak nazw wielu taksonów ponadrodzajowych
Omawiana publikacja proponuje polskie nazwy m.in. dla rzędów, podrzędów, rodzin, rodzajów i gatunków ssaków, jednak pomija wiele taksonów pośrednich, które są wyróżniane w najnowszych opracowaniach. Pomija też często jednostki obecne w jednych opracowaniach, a nieobecne w innych. Jest to prawdopodobnie efekt niewolniczego trzymania się podziału systematycznego zastosowanego w jednej konkretnej publikacji sprzed kilkudziesięciu (tak!) lat i nieuwzględnienie systemów prezentowanych w innych znanych (i nowszych) publikacjach.
Tak przecież być nie powinno. Weźmy choćby wzmiankowany już rząd Cetartiodactyla, dla którego nie zaproponowano żadnej polskiej nazwy (bo o nim nie wspomniano, mimo że formalnie go opisano już 18 lat przed wydaniem „Nazewnictwa”). Zgodnie z renomowaną publikacją Illustrated Checklist of the Mammals of the World dzieli się on na 4 podrzędy, z których tylko trzem (Ruminantia, Suina i Tylopoda) nadano polskie nazwy (odpowiednio: przeżuwacze, świniokształtne i wielbłądokształtne). Zwrócę tylko uwagę, że Suina nie obejmują już hipopotamowatych. Czwarty podrząd Whippomorpha polskiej nazwy nie ma. W jego obrębie wyróżniono dwa infrarzędy: Cetacea i Ancodonta, z których tylko pierwszy ma polską nazwę (walenie).
Dalej sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, bowiem w obrębie infrarzędów wyróżnia się jednostki o łacińskiej nazwie parvordo (l.mn. parvordines). A przecież zadaniem specjalistów od nomenklatury jest też stworzyć polskie odpowiedniki nazw takich kwaziformalnych kategorii taksonomicznych. Roboczo spolszczę je do postaci parworząd, bo nic lepszego nie przychodzi mi do głowy (małorząd? drobnorząd? rzędzik?).
W parworzędzie zębowców (Odontoceti) wyróżniono dalej nadrodziny. Ich nazwy utworzono zgodnie z zasadą typifikacji, z dodaniem końcówki -oidea. Byłoby bardzo pożądane, aby oddawać ją jednakowo w nazwach polskich, utworzonych na podobnej zasadzie, w każdym innym wypadku będziemy mieli do czynienia z brakiem konsekwencji. Niestety, w „Nazewnictwie” rozwiązano problem nadrodzin najprościej, jak się dało – po prostu je najczęściej pominięto. Znajdziemy jednak np. nadrodzinę Hominoidea, którą przetłumaczono jako człekokształtne. Przez analogię można przenieść końcówkę -okształtne do nazw wszystkich innych nadrodzin, tyle tylko, że wtedy nie powinno się tłumaczyć tak samo końcówek -omorpha ani -iformes, w przeciwnym wypadku nazwy polskie nie będą wyglądać profesjonalnie i nie będzie można traktować ich poważnie. A tak niestety już się stało, np. Erinaceomorpha to jeżokształtne. Wydaje się więc, że dla ustalonej przecież w nomenklaturze zoologicznej końcówki nadrodzin -oidea konieczny jest inny polski odpowiednik, taki sam w każdym wypadku.
Problem stwarza też (wymarły?) rodzaj Lipotes, czyli baji. Umieszcza się go często w odrębnej rodzinie Lipotidae i nadrodzinie Lipotoidea (formalnie opisanych w 1978 roku). Nawet jeśli „Nazewnictwo” opiera się przede wszystkim na jednej tylko publikacji, to powinno uwzględniać jednostki (nadrodziny, rodziny i in.) obecne w innych publikacjach. Szczególnie, że z uwagi na obcą postać nazwy rodzajowej (baji) wystąpić tu mogą poważne trudności (bajowate? bajiowate?), jednak jakieś rozwiązanie należy konieczne zaproponować. Arbitralne uznanie, że Lipotes należy do Iniidae, sprawy oczywiście nie rozwiąże, bo jak widać nie wszyscy zgadzają się na taką klasyfikację i wydzielają rodzaj Lipotes do osobnej rodziny, a nawet do osobnej nadrodziny.
Generalnie pominięto kategorie systematyczne takie jak plemiona i podplemiona, i z tego też powodu nie zaproponowano polskich odpowiedników końcówek -ini i -ina stosowanych w ich nazwach naukowych. Np. w rodzinie psowatych (Canidae) wyróżnia się plemiona Canini i Vulpini (choć poza podziałem stoi rodzaj Urocyon, dla którego zgodnie z zasadami taksonomii należałoby powołać trzecie plemię). Plemię Vulpini obejmuje rodzaje Otocyon, Nyctereutes i Vulpes, natomiast plemię Canini dzieli się dalej na dwa podplemiona: Canina i Cerdocyonina. Do pierwszego należą rodzaje Canis, Cuon, Lupulella i Lycaon, do drugiego Speothos, Chrysocyon, Dusicyon, Lycalopex, Cerdocyon i Atelocynus. W „Nazewnictwie” nie tylko nie znajdziemy śladów tego podziału, ale wręcz rodzaje wymieszano niezgodnie z pokrewieństwem, w kolejności alfabetycznej.
Podobnie rodzina Phocidae jest dzielona na dwie podrodziny, Phocinae i Monachinae. W tej pierwszej wyróżnia się trzy plemiona: Erignathini, Cystophorini i Phocini, w tej drugiej również trzy plemiona: Lobodontini, Miroungini i Monachini. W „Nazewnictwie” taksonów tych nie uwzględniono. Jak piszą Autorzy, w pewnych kwestiach nazewnictwo nadawane przez nie-biologów „nie uwzględnia zależności taksonomicznych” (wstęp, str. IV), ale jak widać nazewnictwo proponowane w omawianej publikacji jest dokładnie tego samego typu.
Uwaga nr 5: formy domowe a formy udomowione
Uważny czytelnik „Nazewnictwa” powinien zadać sobie pytanie, dlaczego np. Equus asinus asinus to osioł domowy, ale już Lama glama glama to lama udomowiona. Skąd taka dziwna różnica? Autorów omawianej publikacji należałoby w tym punkcie posądzić (po raz kolejny) o brak konsekwencji. Jak się okaże dalej, takich przypadków niekonsekwencji jest znacznie więcej.
Uwaga nr 6: brak wielu polskich nazw podgatunków
Nietrudno chyba zauważyć, jak często podgatunki stają się gatunkami przy okazji rewizji systematycznych. Byłoby więc bardzo wskazane, by ustalić nazwy polskie także dla podgatunków. Gdyby bowiem taki podgatunek okazał się później gatunkiem, nazwa dla niego byłaby już gotowa.
Np. z gatunku kotek bengalski (Prionailurus bengalensis) wyodrębniono ostatnio nowy gatunek P. euptilurus, wcześniej traktowany jako podgatunek (P. bengalensis euptilurus). Gdyby nadano mu jakąś polską nazwę, teraz ten nowy gatunek nie byłby bezimienny.
Niektórym podgatunkom jednak nadano polskie nazwy. Ot, na przykład dzik euroazjatycki (Sus scrofa), obejmuje 15 lub 16 podgatunków i każdy z nich ma nazwę polską. Nie dotyczy to już jednak dzikana zaroślowego (Potamochoerus larvatus), którego podgatunki mają tylko nazwy naukowe.
Bywa, że jest jeszcze dziwniej. Podgatunek foki szarej (vel szarytki morskiej) o nazwie Halichoerus grypus macrorhynchus to po polsku miałaby być szarytka bałtycka, ale już podgatunek Halichoerus grypus grypus pozbawiony jest polskiej nazwy. W rzeczywistości podgatunki foki szarej do niedawna nazywano niezgodnie z intencjami autora opisu, o czym przekonano się dopiero w roku 2016 przy okazji przeprowadzenia testów DNA. Podgatunek bałtycki Halichoerus grypus macrorhynchus okazał się tym opisanym jako nominalny, w związku z tym to na niego przeniesiono nazwę Halichoerus grypus grypus. Natomiast podgatunek atlantycki, wcześniej określany jako Halichoerus grypus grypus, nazwano Halichoerus grypus atlantica. Aby uniknąć nieporozumień, najlepiej byłoby chyba w języku polskim zignorować nazewnicze przepychanki taksonomów i nazwać te podgatunki bałtyckim i atlantyckim niezależnie od tego, którą wersję taksonomii znajdziemy w nomenklaturze naukowej konkretnego opracowania.
Skąd jednak takie różnice w „Nazewnictwie” w traktowaniu nawet podgatunków jednego gatunku i kolejny brak konsekwencji? Czy wszystkich ssaków nie powinno się traktować tak samo?
Uwaga nr 7: zgodność nazw gatunków i podgatunków z nazewnictwem naukowym
Autorzy „Nazewnictwa” stoją na stanowisku (str. Vn), że nazwy polskie gatunków powinny być skonstruowane według tej samej zasady, co nazwy naukowe, tzn. powinny być to nazwy dwuwyrazowe (binominalne). Podobnie jak nazwy naukowe powinny się składać z polskiej nazwy rodzajowej i polskiego epitetu gatunkowego. Jest to postulat zupełnie zrozumiały i w zasadzie godny poparcia, tyle tylko, że nie wiadomo, dlaczego nie zastosowano go konsekwentnie, a ponadto zupełnie zignorowano go w proponowanych nazwach podgatunków. Te są przecież trynominalne, tzn. składają się z trzech nazw: nazwy rodzajowej, epitetu gatunkowego i epitetu podgatunkowego, i dokładnie tak samo powinno być w oficjalnym nazewnictwie polskim. Np. jeśli mamy być w zgodzie z zasadami nomenklatury naukowej, wtedy Pusa hispida to nerpa obrączkowana, ale Pusa hispida botnica to nerpa obrączkowana botnicka, a nie po prostu nerpa botnicka.
Przyjęcie, że nazwy podgatunków są dwuwyrazowe, a nie trójwyrazowe, to kolejny przykład niekonsekwencji (względem zasad nomenklatury naukowej), który powoduje bałagan i prowadzić może do nieporozumień. Nazwa gatunku zawiera w sobie nazwę rodzajową, i podobnie nazwa podgatunku powinna zawierać w sobie pełną nazwę gatunku (nazwa rodzaju plus epitet gatunkowy). Z czego bowiem miałoby wynikać, że nerpa botnicka jest podgatunkiem nerpy obrączkowanej? Postulowana nazwa polska na to nie wskazuje, tymczasem nazwa naukowa już jak najbardziej tak. W tym punkcie zatem proponowane nazewnictwo tylko deklaratywnie jest zgodne z zasadami Linneusza. Faktycznie zaś tej zgodności nie ma zupełnie.
Dwuwyrazowe nazwy podgatunków mogą całkiem wprowadzać w błąd, na przykład w przypadku niedźwiedzi. I tak, niedźwiedź himalajski to tradycyjna polska nazwa gatunku Ursus thibetanus, ale w „Nazewnictwie” tę samą nazwę niedźwiedzia himalajskiego nosi podgatunek niedźwiedzia brunatnego Ursus arctos isabellinus. To w końcu co to jest niedźwiedź himalajski? Odrębny gatunek czy podgatunek niedźwiedzia brunatnego? Przy zachowaniu (wzorowanej na naukowej) nomenklatury trinominalnej mielibyśmy zachowaną różnicę: Ursus thibetanus to niedźwiedź himalajski, natomiast Ursus arctos isabellinus to niedźwiedź brunatny himalajski. Występowałoby co prawda wciąż zamieszanie, jednak już znacznie mniejsze.
Ciekawe, że w tabeli 1 na str. IX znajdujemy nazwę trynominalną wielbłąd dwugarbny domowy, jednak w zasadniczej treści „Nazewnictwa” (str. 169) występuje nazwa binominalna wielbłąd domowy. Jak widać, jest to kolejny brak konsekwencji, tym razem jednostkowy. Nb. nazwa ta jest bardzo niefortunna, przecież wielbłądy jednogarbne także zostały udomowione, i dziś nie znamy oryginalnych dzikich populacji tego gatunku (co najwyżej zdziczałe, i to poza naturalnym zasięgiem występowania). I to raczej one zasługują na nazwę wielbłąda domowego.
Podobnie skoro gatunek Lama glama nazywamy po polsku lamą andyjską, to niefortunne jest nazywanie jej formy udomowionej Lama glama glama lamą udomowioną, bo przecież w rodzaju Lama mogłaby istnieć też inna lama, i ją też można by było udomowić. Poprawną nazwą i tu powinna być więc lama andyjska udomowiona, jeśli nie lama andyjska domowa (p. uwaga 5).
A co, gdy postulowana nazwa podgatunku pokrywa się z nazwą gatunku? Np. nerpa obrączkowana to według „Nazewnictwa” albo nazwa gatunku Pusa hispida, albo podgatunku Pusa hispida hispida. Podobnie hipopotam nilowy to albo nazwa gatunku Hippopotamus amphibius, albo podgatunku Hippopotamus amphibius amphibius. Wreszcie gatunek Felis silvestris to żbik europejski, ale podgatunek Felis silvestris silvestris to też żbik europejski. Jest to sytuacja wyjątkowo niekomfortowa. Z samej nazwy polskiej nie odczytamy bowiem, czy chodzi o gatunek czy też o podgatunek. Swoją drogą, dlaczego żbik, skoro Felis to kot? Czyżby chodziło o utworzenie odrębnego rodzaju wbrew naukowemu konsensusowi? O tym będzie jeszcze mowa niżej.
Przyjęcie, że polskie nazwy podgatunków powinny być trójwyrazowe tak samo, jak nazwy naukowe, generuje jednak problem, jak oddać w naszym języku nazwy typu Hippopotamus amphibius amphibius, z jednakowymi epitetami gatunkowym i podgatunkowym. Jak pokazuje przykład Equus asinus asinus, niekiedy można by dodawać określenie „domowy”. Niezręcznie natomiast byłoby używać nazwy „nominalny”, tym bardziej nienaturalnie brzmiałoby powtórzenie epitetu gatunkowego (w języku polskim nie ma podobnych przykładów). Może więc po prostu Hippopotamus amphibius amphibius powinien zostać nazwany hipopotamem nilowym zwyczajnym? Konsekwentnie zasadę tę należałoby wprowadzić w każdym podobnym wypadku, np. Halichoerus grypus grypus – szarytka morska zwyczajna (gdyby pominąć uwagi o tym gatunku podane niżej).
Uwaga 8: nazwy gatunków złożone z dwóch rzeczowników w zgodnym przypadku
W botanice dość często funkcjonują i mają się dobrze nazwy typu borówka brusznica, klon jawor czy topola osika. Nie widzę żadnego racjonalnego powodu, by podobnych nazw nie dopuścić w nomenklaturze zoologicznej (zgodnie z przytaczanym już faktem, że świat istot żywych jest jeden i nie dzieli się na botaniczny i zoologiczny), co zresztą ma miejsce, np. wróbel mazurek. Pojedyncze przykłady można znaleźć także w „Nazewnictwie”: szop pracz, zebra kwagga, aksis czytal. Nie byłoby więc niczego nietypowego, gdyby wzmiankowany we wstępie (str. VII) Nyctalus leisleri nazwać borowcem borowiaczkiem. Stało się inaczej, ale w publikacji, jak już widać wyraźnie, rzeczywiście roi się od niekonsekwencji. Inne przykłady zastosowania nazw tego typu zostaną podane niżej.
Uwaga 9: nazewnictwo gatunków i grup wymarłych
„Nazewnictwo” prezentuje sugerowane nazwy niektórych wymarłych grup ssaków, jak choćby wieloguzkowców (Multituberculata) czy pantoterii (Pantotheria), ale pomija nazwy mnóstwa innych, w tym tak ikonicznych jak Machairodontinae. Obecny jest wilkowór tasmański (Thylacinus cynocephalus) czy tur leśny (Bos primigenius), ale już nie mamut włochaty (Mammuthus primigenius) ani nie żubr pierwotny (Bison priscus), niemal równie ikoniczny, zwłaszcza po rozpropagowaniu go (jako prażubra) w reklamach piwa.
Rodzi się naturalne pytanie, w czym wieloguzkowce były „lepsze” od „tygrysów szablastozębnych” (jak widać bez sensownej nazwy polskiej), że pierwsze trafiły do „Nazewnictwa”, a drugie nie?
Czytelnik oczekiwałby albo pełnego uwzględnienia gatunków i grup ssaków wymarłych, albo też całkowitego ich pominięcia i ograniczenia publikacji do neontologii. Brakło tu ponownie konsekwencji, co negatywnie rzutuje na walory pracy.
A szkoda, że nie uwzględniono większej liczby gatunków kopalnych, przynajmniej tych wymarłych stosunkowo niedawno. Bardzo ciekawi na przykład, jaką polską nazwę zaproponowano by dla Palaeoloxodon antiquus, zwanego też Elephas antiquus, znanego u nas jako słoń leśny, skoro taką właśnie nazwę nosi w „Nazewnictwie” zupełnie inny gatunek słonia, współczesnie żyjący Loxodonta cyclotis.
Uwaga 10: konflikt z nazwami występującymi w języku ogólnym
Gdy mowa o gatunkach dobrze i szeroko znanych, biolodzy systematyczni i autorzy propozycji nomenklatorycznych mają czasem trudne zadanie, by nie odchodzić zanadto od utrwalonych polskich nazw potocznych, obiegowych, „nienaukowych”. Często się to udaje, a niektóre rozwiązania można uznać wręcz za wzorcowe.
Nie ograniczając się wyłącznie do ssaków (a skoro tak, to też nie wyłącznie do zwierząt, gdyż jak już dwukrotnie zaznaczyłem, podział na rośliny i zwierzęta jest sztuczny i wyłącznie historyczny, a organizmy żywe tworzą jedność), wspomnę tu Vaccinium myrtillus, nazwaną „oficjalnie” borówką czarną. W języku ogólnym na roślinę tę mówi się czarna jagoda. Nazwa ta nie nadaje się na standardową, ponieważ jagoda to nie nazwa rodzaju, a typ owocu (warto to porównać z tym, o czym była mowa w uwadze 3. na temat płucodysznych czy dwudysznych). Do tego w pewnych regionach kraju, w tym w mieście Krakowie, roślinę tę nazywa się borówką. Stworzona nazwa borówka czarna jest więc niejako kompromisowa. Z kolei Vaccinium vitis-idea równie udanie nazwano borówką brusznicą. Na przeważającym obszarze Polski nazywana bywa borówką, ale w Małopolsce brusznicą. Wystarczyło połączyć obie nazwy ze sobą, a wynik tego połączenia od razu zyskał pełną akceptację.
Niekiedy jednak wyniki eksperymentów nomenklatorycznych nie są równie udane. Na przykład Andrzej Rudnicki w swojej publikacji „Atlas. Ryby wód polskich” zastosował dla rodzajów Lampetra i Petromyzon wspólną polską nazwę minog. Powstała ona chyba jako chimera ogólnopolskiej nazwy minóg z regionalną mazowiecką nazwą minoga. Słowniki języka polskiego nie zaakceptowały tej propozycji, nigdzie nie znajdziemy słowa minog. Zawsze jest tylko minóg (a odmianę żeńską minoga uznaje się za niepoprawną w języku literackim). Dodam od siebie, że stanowisko polonistów jest tu w pełni zrozumiałe. Wyraz minog brzmi w języku polskim nienaturalnie. Forma z „normalnym” -o- ma prawo wystąpić tylko w przypadkach zależnych i w liczbie mnogiej.
W całej publikacji Andrzej Rudnicki skrupulatnie oddzielał minogi od ryb. Także w nauce szkolnej nikt nie odważyłby się włączyć minogów do ryb. Mało to, gdy kilkanaście lat temu w „Świecie Nauki” (ŚN) bezrefleksyjnie nazwano, za angielskim oryginałem, minogi rybami, redakcja otrzymała całe stosy protestów od czytelników. Tymczasem dziś na niektórych polskich uczelniach toleruje się nazywanie krągłoustych (a więc i minogów) rybami, a w ministerialnym rozporządzeniu dotyczącym ochrony gatunkowej minogi zostały wliczone do ryb cefalaspidokształtnych. Już pomijając fakt, że minogi zdecydowanie nie są rybami, kto w ogóle wymyślił dwuwyrazową nazwę dla taksonu ponadgatunkowego? Pewnie ktoś zasugerował się terminologią angielską, która jest bardzo często nieprecyzyjna i opiera się na nazwach krążących wśród społeczeństwa o znacznie niższym niż w Polsce poziomie wykształcenia. Nie dziwi więc nazywanie w krajach anglosaskich pająków owadami, a raków i meduz rybami (crayfish, jellyfish). U nas jednak tak niski poziom wiedzy nie jest powszechnie spotykany, a jeśli się zdarza, powoduje zdeklasowanie tego, kto takim poziomem dysponuje.
Instytucje naukowe powinny nieszczęsne rozporządzenie oprotestować. Przecież nawet „zwykli” ludzie, którzy skrytykowali fatalną publikację w ŚN, okazali się bardziej wyczuleni na sprawy nazewnictwa niż niektórzy posiadacze naukowych tytułów na stanowisku wykładowcy akademickiego, a także niż ministerialni specjaliści.
10 a: bawół
Niestety, „Nazewnictwo” również prezentuje przynajmniej jedną propozycję, która jest absolutnie nie do zaakceptowania z uwagi na rażącą sprzeczność z językiem ogólnym (ale i tradycją języka nauki polskiej) i z całą pewnością nie poprawia polskiego nazewnictwa ssaków, wbrew zapowiedziom. Gdyby bowiem szanowni Autorzy uważali na lekcjach języka polskiego, wiedzieliby z pewnością, że to nie bawół był ministrem i rządził rozsądnie, lecz wół. Wół, czyli jak zgodnie podają wszystkie słowniki języka polskiego, kastrowany samiec bydła domowego (np. https://sjp.pwn.pl/sjp/wol;2537569.html). W języku ludowym i w staropolskim mianem wołu określano też ogólnie byka lub krowę, bez odróżnienia płci.
Osobie, która wpadła na tak absurdalny pomysł, by bawołu określić mianem wołu, gratuluję iście ułańskiej fantazji. Nazwa „wół” nie należy do słownictwa specjalistycznego i nie można jej sobie definiować według własnego widzimisię. Inaczej mówiąc, nawet organ powszechnie uznawany za autorytet w swojej dzedzinie, nie może wziąć wyrazu języka polskiego, wymazać jego dotychczasowe znaczenie i nadać mu znaczenie całkiem inne. Nie ma po prostu takich prerogatyw. Może rzeczywiście jest tak, że w pewnych kwestiach nazewnictwo nadawane przez nie-biologów „nie uwzględnia zależności taksonomicznych”. Jednak tu mamy do czynienia z sytuacją bezprecedensową. Przejęto wyraz języka polskiego, doskonale znany z polskiej literatury i języka codziennego, i arbitralnie nadano mu całkiem inne znaczenie, bez związku z taksonomicznymi zależnościami, a właściwie wbrew nim. Tak nie można robić, jest to absolutnie niedopuszczalne i nieakceptowalne.
Wół to Bos, a nie Bubalus (o czym niżej), i tak musi pozostać. Nie sądzę, by ktokolwiek myślący był skłonny zaakceptować taką arbitralną zmianę znaczenia (co najwyżej garstka bezmyślnych lojalistów). Jak widać, polscy leksykografowie ją zignorowali (mimo upływu niemal dekady) i będą z pewnością ignorować nadal. Krótko mówiąc, proszę się wycofać z tego absurdu. O ile niektóre inne propozycje „Nazewnictwa” rażą, ale są możliwe do warunkowego przyjęcia, ta do takich nie należy. Apeluję po prostu o odrobinę rozsądku. Gdzieś są granice, i w przypadku wołu granice te zostały przekroczone.
Wielki polski zoolog i popularyzator Jan Żabiński pisał w 1953 roku („Wielka rodzina”, str. 83): „O ile bowiem spośród bydła domowego do ciężkiej pracy używać możemy tylko woły, krowy zaś dopiero ostatnio zdecydowano się zaprzęgać [...], to u bawołów obie płci pracują w pługu lub ciągną chętnie, acz powoli, ładowne wozy”. Przyjęcie, że bawół domowy to wół oznaczałoby zdeptanie dobrej tradycji (niemającej nic wspólnego z konserwatyzmem) i czyniłoby to zdanie kompletnie niezrozumiałym.
W 1971 Kazimierz Kowalski („Ssaki. Zarys teriologii”, str. 539n) używał następującego nazewnictwa: Bovidae – krętorogie, Bos primigenius – tur, Bos taurus – bydło domowe, Bubalus bubalis – bawół domowy, Anoa depressicornis – anoa.
W 2002 Halina Komosińska i Elżbieta Podsiadło („Ssaki kopytne. Przewodnik”, str. 183nn) używają następującej nomenklatury polskiej: Bovidae – krętorogie, pustorożce, wołowate, Bovinae – bydło, (podplemię?) Bubalina – bawoły, Bubalus (Anoa) depressicornis – anoa nizinny, Bubalus (Bubalus) arnee f. bubalis – bawół domowy, Bos (Bos) primigenius – tur, Bos (Bos) primigenius f. taurus – bydło domowe, bydło właściwe, bydło zwyczajne, bydło. Jak widać z tych trzech przykładów, propozycja nazwania bawołu domowego wołem nie ma żadnego oparcia w tradycji, a co najważniejsze, nie przemawiają za nią żadne argumenty.
Nazwa bawołu jest też uzasadniona historycznie, pochodzi bowiem od łacińskiego bubalus (przez pośrednictwo niemieckie i czeskie). Tymczasem w „Nazewnictwie” Bubalus nazwano wołem, i taka sytuacja jest skandaliczna, tym bardziej, że nazwę bawół ograniczono do rodzaju Syncerus, który został wyodrębniony z Bubalus. Swego czasu Amerykanie bizona przechrzcili na bawołu (buffalo). Czy my mamy teraz iść w ich ślady, i z kolei bawołu przechrzchić na wołu?
Byłem ostatnio w zoo w Gdańsku Oliwie i przy wybiegu domowego bawołu, opisanego wiernopoddańczo przez jakiegoś lojalistę jako wół domowy, spotkałem zwiedzającego, który nie mógł się nadziwić, co też napisano na tablicy z nazwą zwierzęcia. Najpierw myślał, że to błąd, potem rzucił do swojej towarzyszki (może żony) kilka epitetów pod adresem pomysłodawców tej nazwy, których przez grzeczność nie zacytuję. Do sprawy wołu zresztą jeszcze wrócę dalej.
Biolodzy mogą się uważać za specjalistów od nomenklatury fachowej, jednak nazwy organizmów doskonale znanych i częstych w języku ogólnym muszą przynajmniej po części pozostać również domeną polonistów, czyli językoznawców, specjalistów od języka polskiego. Jeśli jakaś nazwa znana w języku ogólnym nie spełnia warunków stawianych oficjalnemu polskiemu słownictwu „naukowemu” (w cudzysłowie, bo naukowe słownictwo jest jedno i nie jest to nigdy nazewnictwo polskie), można oczywiście przedstawiać własne propozycje. Jednak wół domowy jako nazwa każdemu dobrze znanej krowy i byka spełnia wszystkie warunki wymienione w „Nazewnictwie”. Nie ma więc żadnych podstaw, by samowolnie zmieniać jej znaczenie i by przerzucać ją na domowego bawołu. Radziłbym w takich przypadkach konsultacje z językoznawcami.
10 b: gibon
Zresztą nie tylko w tej kwestii. Otóż od lat we wszystkich słownikach języka polskiego widnieje słowo gibon (np. https://sjp.pwn.pl/szukaj/gibon.html), a pisowni gibbon nie znajdziemy w żadnym słowniku. Nie wiadomo zatem, co sprawiło, by to ustalenie polonistów ostentacyjnie podważać, i by pisać gibbon. Formalnie rzecz biorąc, to słowo zawiera błąd ortograficzny i nie powinno znaleźć się w druku (jest to uwaga pod adresem Wydawcy). Gdyby uczeń na sprawdzianie napisał gibbon, nauczyciel byłby zobowiązany potraktować to jako błąd i podkreślić na czerwono. Czy przed opublikowaniem go w „Nazewnictwie” w ogóle sprawdzono w słowniku ortograficznym, jak piszemy (i wymawiamy) ten wyraz w języku polskim?
Ja nie jestem od tego, by oceniać, która postać jest właściwa (choć jestem w pewnym sensie zarówno biologiem, jak i językoznawcą, co wyjaśnię na samym końcu). Niemniej sytuacja jest kuriozalna i jednocześnie skandaliczna: językoznawcy sobie, biolodzy sobie. Dostrzegam tu typowy kryzys kompetencyjny i oczekiwałbym, że obie strony konfliktu jakoś się ze sobą dogadają. Jeśli istnieją odpowiednie argumenty, proszę je przedstawić autorom słowników i przekonać ich, by przyjęli pisownię (i wymowę) gibbon. Nie może przecież być tak, że wszystkie słowniki języka ogólnego każą stosować formę gibon, tymczasem ktoś dokonuje samowoli i bez jakiegokolwiek wyjaśnienia pisze sobie inaczej, bo tak mu się podoba. Przecież taka sytuacja jest żenująca i dla zwykłego Polaka śmieszna. A w pewnych sytuacjach może nawet rodzić poważne konsekwencje: za napisanie gibbon maturzysta utraci punkt na egzaminie pisemnym z języka polskiego, i może nawet nie zdać matury.
O ile co do znaczenia wyrazu wół mam wyrobione zdanie i nikt mnie nie przekona, bym bawołu nazywał wołem (co najwyżej mogę wyśmiać i wykpić publicznie pomysłodawcę i jego niedokształcenie z dziedziny polskiej literatury), o tyle w kwestii gibona jest mi obojętne, jaka nazwa zostanie ostatecznie przyjęta jako obowiązująca. Jednak bardzo bym nie chciał, by publikacje typu „Polskie nazewnictwo ssaków świata” oferowały propozycje obarczone błędami ortograficznymi. Wskazania słowników ogólnych i słowników nomenklatury nie mogą się różnić. A niestety jak na razie się różnią. Polecam naprawdę kontakt z autorami słowników języka ogólnego, by uzgodnić postać tego wyrazu (i pochodnych, jak gibonowate).
10 c: babirusa
Identyczny, a nawet jeszcze gorszy przypadek błędnej nazwy dotyczy rodzaju z rodziny świniowatych, występującego w słownika języka ogólnego wyłącznie jako babirusa. Mało to, naukowa nazwa tego rodzaju to Babyrousa. Także w nazwie angielskiej występuje jedno -s-. Skąd zatem błędna pisownia babirussa implikująca też błędną wymowę? Jest to także jeden z tych elementów „Nazewnictwa”, które bezdyskusyjnie kwalifikują się do korekty! A ich obecność dowodzi jedynie wielkiej niefrasobliwości Autorów.
10 d: świnka morska
Rażąco niezgodna z tradycją nazwa kawia domowa już teraz osiągnęła pewien poziom akceptacji, także wśród hodowców, aczkolwiek ci, których znam, wciąż mówią o niej wyłącznie z przekąsem. Dla nich Cavia porcellus jest i pozostanie świnką morską. Dokładnie tak samo podeszli do tej kwestii naukowcy z ogrodu zoologicznego w Krakowie. Przy ekspozycji świnek morskich nie ma wzmianki, by zwierzę to nazywać jakoś inaczej. I znów niestety chyba rozpowszechnianie „Nazewnictwa” zawiodło. Ogród zoologiczny nie powinien być miejscem, w którym promuje się nazwy niezalecane.
Argumenty za odrzuceniem nazwy świnka morska, choć wydają się mocne, też nie są wcale nie do podważenia. Proszę na przykład zauważyć, że morświn też nie ma nic wspólnego ze świniami, ale jego nazwa jakoś nikomu nie przeszkadza. Mało to, nazwa naukowa Cavia porcellus wprost sugeruje związek ze świnią, i kto poznał łacinę, doskonale o tym wie. W końcu porcellus znaczy prosiątko lub świnka (jest to zdrobnienie od porcus, prosię lub wręcz świnia).
To, że istnieje ryba o nazwie świnka, też nie przekonuje. Ograniczanie wykluczenia powtarzalności nazw do jednego królestwa jest bowiem, jak pisałem wyżej, czysto arbitralne. Równie dobrze można by tę zasadę ograniczyć do jednej gromady. Co innego, gdyby nazwy organizmów w ogóle nie mogły się powtarzać. A przecież tak nie jest, zwłaszcza w nazewnictwie polskim.
Historyczny takson Pteridophyta przetłumaczono na polski jako paprotniki. Do dziś nazwa ta funkcjonuje w praktyce szkolnej, i pod wieloma względami nie różni się od terminu gady. Obie grupy są przecież parafiletyczne, co nie powinno aż tak przeszkadzać (słynny, zmarły w 2021 roku systematyk Thomas Cavalier-Smith, głosił oficjalnie, że system nie tylko może, ale wręcz powinien zawierać grupy parafiletyczne, jeśli jest to uzasadnione). Identyczna nazwa paprotnik to polski odpowiednik nazwy rodzajowej Polystichum. Proszę zauważyć, że paprotnik Polystichum jest paprotnikiem, bo należy do Pteridophyta. Homonimia ma miejsce w obrębie jednego królestwa, a nawet jednego typu.
Trochę inną sytuację stwarza nazwa liliowiec. To wieloznaczne słowo odnosi się albo do rodzaju Hemerocallis, rośliny z rodziny złotogłowowatych (Asphodelaceae) i rzędu szparagowców (Asparagales; piękną kolekcję liliowców można podziwiać we wrocławskim ogrodzie botanicznym), albo do dowolnego przedstawiciela z rzędu Liliales, (okazuje się więc tym razem nonsensownie, że liliowiec Hemerocallis nie należy do liliowców Liliales), albo wreszcie do dowolnego przedstawiciela gromady liliowców (Crinoidea) z typu szkarłupni (Echinodermata). Prawda, że to trochę zakręcona sytuacja, która nie powinna mieć miejsca?
W królestwie zwierząt też znajdziemy podobne przykłady. Mamy na przykład bąka (Botaurus), rodzaj ptaka z rodzin czaplowatych (Ardeidae), ale także bąka (Tabanus), rodzaj owada z rodziny bąkowatych (Tabanidae) i rzędu muchówek (Diptera). Już nawet nie wspomnę, że potocznie bąkiem nazywa się trzmiela, bo to akurat nie jest już element słownictwa oficjalnego.
Załóżmy jeszcze sytuację, w której świnka morska byłaby dwuwyrazową nazwą rodzaju Cavia. Sytuacja wydaje się skrajnie dziwna i wyjątkowa, a jednak nie do końca tak jest z uwagi na właściwości języka polskiego, w których tworzenie złożeń jest ograniczone. Rodzaj Sambucus określany bywa jako dziki bez (choć dziś chyba już częściej jako bez) i wówczas na przykład Sambucus nigra to dziki bez czarny. Spotkałem się także z nazewnictwem słoń afrykański sawannowy (Loxodonta africana) i słoń afrykański leśny (Loxodonta cyclotis), co rozwiązywałoby problem z polską nazwą wymarłego gatunku Elephas antiquus. Mało to, wówczas nazwa rodzajowa Loxodonta otrzymałaby (dwuwyrazowy) polski odpowiednik słoń afrykański. Do tego wątku jeszcze wrócę niżej.
W języku polskim są niestety dopuszczalne sytuacje, gdy dodanie określenia zmienia całkowicie znaczenie pojęcia zamiast je zawężyć. Dzieje się tak zwłaszcza w matematyce, okrzykniętej królową nauk. I tak, graniastosłup skręcony to nie graniastosłup (określa się go nawet jako antygraniastosłup), a funkcja wielowartościowa to nie funkcja, przynajmniej nie w takim rozumieniu, w jakim przedstawia się funkcje w nauce szkolnej. Miejsce zerowe nie jest żadnym miejscem (w istocie jest to pewna wartość liczbowa). Zdaniem niektórych liczba zespolona także nie jest liczbą, ale uporządkowaną parą liczb, przy czym nie twierdzę, że to zdanie popieram. Przykłady znajdziemy jednak w każdej dziedzinie wiedzy: mgławica planetarna nie jest mgławicą, a planeta karłowata nie jest planetą. Przez analogię świnka morska nie musi być świnką. A i sam epitet morska też nie musi być rozumiany dosłownie (to raczej świnka zamorska). Na tej samej zasadzie spadochron wcale nie chroni przed spadaniem (raczej umożliwia takie spadanie, by nie skończyło się ono wypadkiem), a parasol na ogół nie chroni przed słońcem (łac. sol), a przed deszczem.
Podsumowując, nazwanie świnki morskiej kawią domową nie budzi szczególnego zachwytu, także wśród hodowców tego gryzonia. Propozycja sama w sobie ma głównie jedną wadę: w miejsce swojskiej, polskiej nazwy wprowadza spolszczenie nazwy obcej, łacińskiej. Nie mówię, że jest to propozycja nieakceptowalna (absolutnie nieakceptowalne jest natomiast nazwanie bawołu wołem). Zaznaczam tylko, że jest niepopularna, a argumenty, które za nią zdają się przemawiać, nie są w rzeczywistości tak mocne, jak by się wydawało. Świnka morska nie ma oczywiście nic wspólnego z życiem w morzu, a dokładniej ma z nim tyleż wspólnego, ile morświn ma wspólnego ze świnią. Nazywanie dziobaka ssakiem jest zresztą równie niefortunne. Jak widać, to też nie jest żaden argument.
10 e: syreny
Jest więcej przykładów nieuprawnionego i nieuzasadnionego odejścia „Nazewnictwa” od utartych zwyczajów językowych, w tym przemianowanie syren na brzegowce, a dokładniej ograniczenie zakresu nazwy syrena do krowy morskiej. I w tym wypadku twierdzę, że Autorzy popełnili czyn, na którego dokonanie nie mieli żadnego mandatu. „Nazewnictwo” miało być „propozycją uzupełnienia, poprawy i ujednolicenia” listy polskich nazw ssaków, a okazało się przynajmniej w tym punkcie propozycją bałaganu, zamieszania i odejścia bez konkretnej przyczyny od ustalonej od dawna nazwy syreny obecnej we wszystkich językach świata. Ale o tym więcej w dalszej części.
10 f: hiena cętkowana
Hienę cętkowaną proponuje się wbrew tradycji nazywać krokutą. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt rażących niekonsekwencji i pozostawienia jednej nazwy dla dwóch lub większej ilości rodzajów w innych podobnych przypadkach (zob. niżej). Tutaj chodzi też o naruszenie uświęconej tradycji. Gdy mowa o hienach, większość ma przed oczami właśnie gatunek Crocuta crocuta. Czy wyobrażają sobie Państwo Skazę z „Króla lwa”, który zamiast „to te hieny” mówi „to te krokuty”? Hienowate sprawiają zresztą jeszcze jeden problem nomenklatoryczny, o którym niżej.
10 g: foka szara
Wspomnę o jeszcze jednej, niefortunnej zmianie nazwy, mianowicie foki szarej Halichoerus grypus na szarytkę. Problem leży w tym, że w języku polskim szarytka to inaczej siostra miłosierdzia, nazwa członkini określonego zgromadzenia zakonnego, a nie zwierzęcia, i przynajmniej słowniki języka ogólnego innego znaczenia tego wyrazu nie znają (np. https://sjp.pwn.pl/szukaj/szarytka.html). A przecież nie chodzi tu o element słownictwa specjalistycznego, foka szara jest częścią fauny naszego kraju i jest zwierzęciem dobrze znanym.
Byłem w tym roku w Helu i odwiedziłem tamtejsze fokarium. W czasie prelekcji podczas karmienia fok używano stale określenia foka szara, czyli nie robiono z foki zakonnicy. Skoro terminu szarytka w znaczeniu foka szara ani nie znajdziemy w słownikach czy encyklopediach, ani nie usłyszymy z ust specjalistów od fok, to po niemal dekadzie możemy chyba uznać, że ta propozycja nie była udana i nie zyskała społecznej akceptacji. Może należałoby więc się z niej wycofać. Do sprawy wrócę jeszcze w kolejnej uwadze.
Uwaga 11: konflikt z nazwami naukowymi
Czasami nazwy polskie zdają się być tworzone w jawnej opozycji do nazw naukowych. Gdy Marian Młynarski pisał swój „Atlas. Płazy i gady Polski”, Testudo hermanni i Testudo graeca były określane zbiorczo jako żółwie greckie. Ktoś jednak zauważył, że zasługują one na własne polskie nazwy gatunkowe, i nazwał T. graeca żółwiem śródziemnomorskim, mauretańskim lub iberyjskim, za to T. hermanni… żółwiem greckim! Taka nomenklatura jest kompletnie niezrozumiała, przecież nie powinna w tak ostentacyjny sposób przeczyć nomenklaturze naukowej.
Znanym przykładem niezgodności wśród ssaków kopalnych są polskie odpowiedniki nazw naukowych rodzajów Mammut i Mammuthus. Pierwszy to o dziwo mastodont, drugi to mamut.
Kolejnym przykładem niezgodności, choć całkiem innego typu, jest polska nazwa gatunku Camelus dromedarius. Dość powszechnie nazywa się go bowiem dromaderem, ze zmienioną pozycją samogłosek w stosunku do łacińskiego oryginału. Jednak na szczęście niektórzy nie ulegają modzie i używają nazwy dromedar. Tak właśnie gatunek ten jest opisany na tabliczce przy swoim wybiegu we wrocławskim zoo. Na marginesie tylko zauważę, że ta szacowna instytucja (jest to ogród zoologiczny, w którym przebywa najwięcej gatunków w Polsce) zdaje się generalnie lekceważyć Państwa zalecenia nazewnicze. W „Nazewnictwie” widnieje przecież wyłącznie nazwa wielbłąd jednogarbny. Wrocławskie zoo pozostaje też przy syrenach, przynajmniej w opisie manata, którego prezentuje zwiedzającym. Najwyraźniej powinni Państwo bardziej postarać się o upowszechnianie swoich propozycji, ogrody zoologiczne są chyba jednym z najważniejszych miejsc, w których powinno się propagować nazwy oficjalne. Może osiągnęłyby one wyższy poziom akceptacji, gdyby udało się usunąć przynajmniej najbardziej rażące niedociągnięcia (polecam zwłaszcza zrezygnować z nazywania bawołu wołem i syren brzegowcami, a krowy morskiej syreną).
11 a: fossa i fanaloka
Choć dromedara, zwanego błędnie dromaderem, to nie dotyczy, bo nie zagościł w „Nazewnictwie”, to jednak w publikacji można znaleźć inne podobne niezgodności nazw polskich z nazwami naukowymi. Np. rodzaj Fossa oddano jako fanaloka, natomiast fossą nazwano rodzaj Cryptoprocta. Nie jest jasne, czemu ma służyć ta niezgodność, będąca przyczyną nieporozumień. Występuje ona także w nazewnictwie angielskim, a o ile wiem, także w języku malgaskim, z którego obie nazwy pochodzą. To raczej nazwy naukowe nie są konsekwentne.
11 b: leopard i ocelot
W języku ogólnym pantera, lampart i leopard znaczą to samo i odnoszą się najczęściej do gatunku Panthera pardus, niekiedy i do innych dużych kotowatych. Tymczasem w słownictwie oficjalnym występuje rozróżnienie, i to bardzo skomplikowanej natury. Rodzaj Leopardus to nie leopard, ale ocelot, choć tradycyjnie nazwa ta odnosi się tylko do gatunku Leopardus pardalis, nazwanego ocelotem błotnym. Zastosowanie nazwy leopard jako odpowiednika naukowego Leopardus umożliwiłoby nie tylko nazwanie Leopardus pardalis leopardem ocelotem (typ nazwy jak szop pracz), ale także zachowanie tradycyjnej nazwy margaj w formie leopard margaj (Leopardus wiedii) zamiast wprowadzania nowotworu ocelot nadrzewny, niepopartego żadną tradycją. Podobnie L. colocolo nosiłby nazwę leopard kolokolo (a nie ocelot pampasowy), której druga część ma już też długą tradycję.
O dalszych perypetiach tyczących się pantery i lamparta będzie mowa niżej.
11 c: niedźwiedź tybetański
Nazwą niedźwiedzia tybetańskiego określa się w „Nazewnictwie” podgatunek niedźwiedzia brunatnego o nazwie naukowej Ursus arctos pruinosus (co znaczy „niedźwiedź [brunatny] mroźny”). Natomiast polskim odpowiednikiem nazwy gatunkowej Ursus thibetanus jest wbrew wszelkiej logice niedźwiedź himalajski.
Mało to, ta sama nazwa niedźwiedź himalajski oznacza też podgatunek niedźwiedzia brunatnego Ursus arctos isabellinus (co znaczy „niedźwiedź [brunatny] izabelowaty”). Mamy więc dwa różne niedźwiedzie himalajskie, z których jeden naukowo nazywa się dosłownie tybetańskim, za to polski niedźwiedź tybetański nie jest naukowo tybetański. Powiedzieć, że takie nazewnictwo wprowadza w błąd, to jakby nic nie powiedzieć.
11 d: syreny
Nieco podobnym przykładem jest ograniczenie nazwy syrena do jednego, wymarłego rodzaju Hydrodamalis. Przecież w języku naukowym Sirenia to nazwa rzędu, a nie jednego rodzaju! Syreną jest manat, syreną jest diugoń, i tak musi pozostać, aby uniknąć niezgodności z nomenklaturą naukową (także tą powszechną w innych językach: ang. sirenians, fr. siréniens, hiszp. sirenios, ukr. ros. сирены). Przy okazji, w wykazie nazw angielskich w publikacji popełniono błąd, syreny to sirenians, a nie „manatees, dugongs, and sea cows”, o czym można się przekonać choćby w angielskiej Wikipedii. Co więcej, „Nazewnictwo” narobiło nawet większego bałaganu, jako że brzegowcami nazywa się niekiedy manaty (np. https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/;3937076), a nie cały rząd syren. Jak widać, i w tym punkcie Autorów poniosła ułańska fantazja.
Ta propozycja, podobnie jak bezpodstawna zmiana nazwy bawołu, jest nie do zaakceptowania choćby właśnie przez bałagan, jaki tworzy. Brzegowce to inaczej manaty (i nie ma najmniejszych powodów, by zmieniać zakres znaczeniowy tego terminu), a rząd nazywa się syrenami i po polsku, i po łacinie, i po angielsku, i w wielu innych językach. Co więcej, nazwa syreny nie narusza żadnych standardów, obiektywnie rzecz biorąc nie ma więc żadnych przesłanek, by ją zmieniać.
Co w takim razie zrobić z krową morską? Tego nie wiem, ale na pewno nie można jej nazywać syreną, choć była przedstawicielem syren. Niemcy morskimi krowami (Seekühe) nazywają cały rząd syren i jakoś to nikomu nie przeszkadza. Krowa morska jest u nich nazywana morską krową Stellera (Stellers Seekuh) i to też nikomu nie przeszkadza. Nie rozumiem, dlaczego miałoby przeszkadzać w języku polskim. Dlatego, że to nie była krowa? Ależ morświn też nie jest świnią! I co niby z tego miałoby wynikać?
Jak już sugerowałem wyżej, dobrym rozwiązaniem byłoby zaakceptowanie dwuwyrazowych nazw niektórych rodzajów (wtedy nazwy gatunków takich rodzajów byłyby trójwyrazowe, a nazwy ewentualnych podrodzajów czterowyrazowe, zgodnie z uwagą nr 7). Alternatywą byłoby wymyślanie neologizmów w rodzaju morkrowa, morskokrów (por. morświn) lub wodnokrów (na podstawie naukowej nazwy rodzajowej) tylko po to, by z dwóch wyrazów na siłę zrobić jeden (żadnej z tych nazw nie traktuję jako poważnej propozycji). W każdym razie zawężenie znaczenia terminu „syrena” do jednego rodzaju nie ma absolutnie żadnego uzasadnienia i może być co najwyżej skrytykowane (lub wręcz wyśmiane). Tak zresztą zrobili specjaliści z najwspanialszego ogrodu zoologicznego w Polsce, jak pisałem wyżej.
W słownikach języka polskiego syreny wciąż pozostały syrenami, a brzegowce manatowatymi. Propagowanie nazewnictwa zdaje się napotykać wielkie trudności, i nawet wiadomo, dlaczego. O ile bowiem przechrzczenie świnki morskiej na kawię jest trudne do zaakceptowania, a nazwanie foki szarej szarytką jest dziwaczne, jeśli nie śmieszne (no bo jak można z foki robić zakonnicę), o tyle arbitralne nazwanie bawołu wołem jest absolutnie nieakceptowalne, i tak samo bezpodstawne i bezzasadne jest przemianowanie syren na brzegowce. Nie ma żadnego, choćby najmniejszego argumentu, by takiego przemianowania dokonać.
Syreny to zwierzęta ikoniczne. Są boharerami legend i baśni, których fabuła bynajmniej nie ma miejsca na wodach wokół Wysp Komandorskich. Nie można ot tak sobie wziąć i samowolnie ograniczać znaczenia tego terminu, tylko dlatego, że nie umie się znaleźć innego rozwiązania dla nazwania krowy morskiej zgodnie z przyjętymi zasadami.
Zwrócę jeszcze tylko uwagę, że w polskim nazewnictwie ssaków nie ma rodzaju krowa. Gdyby więc nawet pozostawić „oficjalną” nazwę krowa morska dla Hydrodamalis gigas, nie byłoby w tym niczego, co „nie uwzględniałoby zależności taksonomicznych” czy innych przyjętych zasad. Co najwyżej byłoby nieco dziwaczne, ale nie bardziej niż nazwanie krowy morskiej syreną (przy jednoczesnym wykluczeniu z syren diugonia i manata) albo rozszerzenie nazwy brzegowce na wszystkie gatunki syren.
11 e: nazwy rodzajowe słoni, nosorożców i bawołów
Zdaniem Autorów publikacji nazewnictwo nadawane przez nie-biologów „nie uwzględnia zależności taksonomicznych”. Nie kwestionując tej uwagi, sprawdźmy, czy uwzględnia je proponowana nomenklatura.
Polskie nazewnictwo oficjalne powinno być w założeniu odbiciem nazewnictwa naukowego, i w szczególności każdy rodzaj powinien mieć odrębną i niepowtarzalną polską nazwę. Właśnie to oznaczałoby uwzględnienie zależności taksonomicznych. Co więcej, nazwy rodzajów miałyby być jednowyrazowe (wbrew tradycji nazw gatunkowych typu dziki bez czarny). Pewnie te zasady stanowią uzasadnienie wprowadzenia terminu kawia domowa, bardzo niefortunnego odróżnienia nazwy rodzaju Bubalus (bawołu indyjskiego) od Syncerus (bawołu afrykańskiego) a nawet zrobienia z foki szarej zakonnicy (szarytki morskiej) tylko dlatego, że nie zalicza się jej do rodzaju Phoca, ale do Halichoerus. Nb. rodzaje Pagophilus, Histriophoca, Halichoerus, Phoca i Pusa należą do jednego plemienia Phocini, są więc blisko spokrewnione.
Dlaczego wobec tego Elephas maximus nazywany jest słoniem indyjskim, a Loxodonta africana słoniem afrykańskim? Skoro i Elephas to słoń, i Loxodonta to słoń, to jakim prawem komuś miałoby przeszkadzać, że i Syncerus to bawół, i Bubalus to bawół? Że i Phoca to foka, i Halichoerus to foka? Że i Hyaena to hiena, i Crocuta to też hiena?
Ktoś powie, że jeden wyjątek nie podważa reguły (co oczywiście jest kompletną bzdurą, każdy wyjątek podważa regułę). Weźmy więc inny przykład. Ceratotherium simum to nosorożec biały, Dicerorhinus sumatrensis to nosorożec sumatrzański, Diceros bicornis to nosorożec czarny, Rhinoceros sondaicus to nosorożec jawajski, a Rhinoceros unicornis to nosorożec indyjski.
Jak to możliwe, że jedna polska nazwa rodzajowa nosorożec odpowiada czterem różnym rodzajowym nazwom naukowym, jedna polska nazwa rodzajowa słoń odpowiada dwóm różnym nazwom naukowym, ale już jedna polska nazwa rodzajowa bawół nie może odpowiadać dwóm różnym nazwom naukowym? Na czym polega różnica między słoniem a bawołem? Tu nawet zoogeografia się zgadza: Syncerus żyje w Afryce, Bubalus w Azji, i identycznie jest odpowiednio z rodzajami Loxodonta i Elephas. Na czym więc miałaby polegać różnica, aż tak istotna, że termin wół oznaczający bydło domowe arbitralnie przeniesiono na azjatyckiego bawołu, wbrew wszelkiej logice i powiedziałbym wbrew językowej przyzwoitości? Czym tak bardzo bawoły różnią się od słoni i nosorożców, że wśród tych pierwszych koniecznie trzeba wprowadzić różnicę nazw rodzajów, za to wśród tych drugich już nie?
Stosowanie jednej nazwy polskiej „rodzajowej” dla różnych rodzajów zdarza się i w innych przypadkach. Przykładem spośród parzystokopytnych obecnym w „Nazewnictwie” jest antylopik. Nazwa ta odnosi się do dwóch rodzajów: Ammodorcas i Raphicerus.
Gdyby chcieć rzeczywiście „uwzględnić zależności taksonomiczne”, wystarczyłyby proste zmiany, np. Loxodonta można przetłumaczyć jako afrosłoń i podobnie Syncerus jako afrobawół. Dlaczego w „Nazewnictwie” tego nie zrobiono, nie wiadomo. Nawet rodzaje nosorożców da się nazwać po polsku, np. tłumacząc ich nazwy naukowe. Do tego wystarcza elementarna znajomość łaciny i greki (lub umiejętność posługiwania się słownikami). Można by tu zaproponować takie nazwy jak rogozwierz, dwurogonos czy dwurożec. Rodzaj Ammodorcas można by na przykład oddzielić od rodzaju Raphicerus antylopik, i oddać jako antylopiak. Zmiana jest niewielka, ale dostateczna. Wszystkie tego typu propozycje zebrano w obszernej tabeli umieszczonej przy samym końcu tego opracowania.
11 f: wołowate i bawoły
W rodzinie wołowatych (Bovidae) razi w „Nazewnictwie” brak konsekwencji, będący wynikiem niedbałości, ignorancji lub ułańskiej fantazji. Przecież skoro Bovidae to wołowate (słusznie), to podrodzina Bovinae to woły, a nie bawoły (!!!). Mało to, skoro Bovidae to wołowate, to rodzaj Bos (w łacinie dopełniacz od bos brzmi bovis) to wół, a nie bydło! Autorzy proponując swoje nazwy zdają się dowodzić, że nie rozumieją, na czym polega zasada typifikacji. Gdzie tu pozostała choćby szczypta profesjonalizmu?
11 g: zmiany nazw naukowych
Nazewnictwo polskie powinno zmieniać się równolegle do naukowego. Jeśli jakiś gatunek zostanie przeniesiony do innego rodzaju, zmianie tej powinna towarzyszyć zmiana jego nazwy polskiej tak, by była zgodna z nazwą naukową. Jak jednak oddawać nazwy z literatury, które obecnie są nieaktualne, np. zawarte w starych publikacjach tłumaczonych z języka obcego na polski? Czy należy stosować nazwy polskie obecnie zatwierdzone, zgodne z najnowszą nomenklaturą naukową, czy też może nazwy polskie będące odpowiednikami naukowych nazw nieaktualnych, zawartych w tłumaczonej pracy? A jeśli starym, zdezaktualizowanym synonimom mają odpowiadać odpowiadające im nazwy polskie, to dlaczego nie zebrano ich w „Nazewnictwie”?
Jeśli nazwy naukowe danego gatunku występujące przynajmniej w najnowszej literaturze nie są ustalone (część autorów włącza dany gatunek do jednego, część do innego rodzaju), to może także powinny istnieć różne nazwy polskie tego gatunku? Przykład podam poniżej, omawiając przypadek rodzaju Tragelaphus (ponieważ sprawia on też inne kłopoty).
Dobrym przykładem jest też sytuacja psa dingo. Traktowany jest on czasem jako zwykły pies domowy, czasem jako jego podgatunek psa Canis familiaris dingo, czasem jako podgatunek wilka Canis lupus dingo, wreszcie czasem jako osobny gatunek Canis dingo. Dla każdej z tych ewentualności powinien istnieć polski odpowiednik, zgodny z nazwą naukową.
11 h: nowo tworzone rodzaje
A co zrobić, gdy z jakiegoś rodzaju zostanie wyłączony nowy? Czy wówczas należy zmienić polską nazwę tak, by zaakcentować powstałą różnicę rodzajów?
Ostatnio na przykład mangustę małą (dawniej Herpestes javanicus) przeniesiono do nowego rodzaju Urva (jako Urva javanica). Czy należy zmienić jej polską nazwę np. na urwa mała? Nazwa ta brzmi komicznie, ale chyba nie bardziej niż szarytka jako określenie foki…
Dwa gatunki fok mniszek także przeniesiono do nowego rodzaju; są to (obecnie) Neomonachus schauinslandi i (wytępiona) N. tropicalis. Czy w związku z tym mają się one obecnie nazywać nowomniszka hawajska i nowomniszka karaibska?
Ciekawa sytuacja jest z hieną brunatną, którą ostatnio nazywa się Parahyaena brunnea, tworząc ostatecznie wśród hienowatych cztery rodzaje monotypowe (przynajmniej w niektórych opracowaniach). Czy ma ona podzielić los hieny cętkowanej, którą przechrzczono na krokutę cętkowaną? Byłoby przecież nadzwyczaj dziwne, gdyby rodzaje Hyaena i Parahyaena mogły nosić tę samą nazwę hiena, ale rodzaj Crocuta już nie.
Poza tym nie wszyscy zaakceptowali tę zmianę. Co zrobić w takich przypadkach? Jeśli jeden autor uważa, że hiena brunatna to Hyaena brunnea, a inny że to Parahyaena brunnea, czy stosownie do tego należy używać dwóch różnych nazw polskich? Np. hiena brunatna i nibyhiena brunatna?
Jeden z gatunków z rodziny łasicowatych, wyderka orientalna, występuje jako Aonyx cinerea (tak w „Nazewnictwie”), ale w literaturze także jako Amblonyx cinereus (czyli utworzono dla niej nowy rodzaj, z uwagi na wyniki przeprowadzonych badań molekularnych). Pierwsza nazwa ma polski odpowiednik, ale druga nie doczekała się tłumaczenia. Czy i tu nazwę polską należy dostosowywać do zapatrywań autora wyrażanych wyborem odpowiedniej nazwy naukowej?
11 i: połączenie odrębnych rodzajów
Wyderka orientalna (Aonyx cinerea vel Amblonyx cinereus) bywa także nazywana Lutra cinerea. Co wówczas z nazwą polską? Logiczne byłoby wówczas nazwanie gatunku wydrą orientalną. Jeśli autor używa nazwy rodzajowej Aonyx, wtedy po polsku wyderka, ale jeśli Lutra, wówczas wydra. Gatunek ten (jak i wiele innych) miałby więc nie tylko synonimy naukowe, ale i polskie, które należałoby uwzględnić w „Nazewnictwie”.
Obecnie zniknął także rodzaj Uncia, a pantera śnieżna (w „Nazewnictwie” irbis śnieżny) nosi nazwę Panthera uncia. O rodzaju Panthera będzie jeszcze mowa.
We współczesnej literaturze wielbłądy andyjskie zaliczane są do jednego rodzaju Lama, w związku z tym zniknął osoby rodzaj Vicugna, a wikunia andyjska powinna zostać lamą wikunią. O innych błędach związanych z amerykańskimi wielbłądami niżej.
Innego przykładu dostarcza rodzaj karakal (Caracal). W „Nazewnictwie” jest on monotypowy i obejmuje tylko gatunek karakal stepowy (C. caracal) – przy okazji dlaczego nie karakal zwyczajny? Ostatnio jednak złotokot afrykański, w „Nazewnictwie” zwany Profelis aurata, został przeniesiony do tego właśnie rodzaju i nazwany Caracal auratus. Jaką powinien nosić obecnie nazwę? Karakal złoty?
11 j: Różnorodne polskie nazwy „rodzajowe” mimo jednej nazwy naukowej
„Nazewnictwo” dostarcza przykładów, gdy różne rodzaje noszą tę samą polską nazwę rodzajową, ale i takich, gdy pierwszy wyraz nazwy polskiej nie jest wcale nazwą rodzajową. Wygląda to trochę tak, jakby Autorzy negowali osiągnięcia nauki i tworzyli własne rodzaje ssaków. Jest to kolejnym przykładem wielkiej ich niekonsekwencji, która odbiera im prawo do samowolnego zmieniania znaczenia takich powszechnie znanych terminów, jak wół. Skoro nie ma konsekwencji w jednej sprawie, nie można usprawiedliwiać szokujących propozycji zmian koniecznością konsekwencji w innej sprawie.
Można oczywiście argumentować, że np. Sus scrofa to dzik euroazjatycki, a nie (wbrew nazwie naukowej) świnia jakaś tam, bo taka jest polska tradycja, i ponownie że Canis aureus to szakal złocisty, a nie pies, bo też mamy taką tradycję. W takim razie Crocuta crocuta to też hiena, a nie żadna krokuta, bo też mamy taką tradycję! I oczywiście Bubalus bubalis to bawół domowy, bo mamy taką tradycję, a nie żaden wół domowy, bo tu akurat nie ma takiej tradycji. Brak konsekwencji jest tu po prostu żenujący i nie może być w żaden sposób usprawiedliwiony.
Przykładów różnych polskich nazw „rodzajowych” utworzonych przez Autorów „Nazewnictwa” przy tej samej naukowej nazwie rodzajowej jest mnóstwo. Tu ograniczę się przykładowo tylko do rzędów Carnivora, Perissodactyla i Artiodactyla (właściwie Cetartiodactyla).
Uwaga nr 12: błędy innego typu
W „Nazewnictwie” nie ustrzeżono się też od błędów w czasie ostatecznej redakcji tekstu. Błędy takie są kolejnym argumentem, że tworzenie takich publikacji jest anachronizmem, i że powinny być one dostępne w formacie html, który łatwo edytować i poprawiać.
Tu wspomnę tylko o kilku takich błędach:
Podsumowanie
Przed wydaniem „Nazewnictwa” wiele gatunków ssaków nie miało ustalonych polskich nazw. Cześć i chwała Autorom, że udało im się wypełnić tę lukę, choć szkoda, że ograniczyli się głównie do ssaków współczesnych i pominęli nawet te najbardziej znane kopalne, jak mamut włochaty czy słoń leśny. I może najlepiej by było, gdyby na ustaleniu nowych nazw Autorzy poprzestali.
Cała reszta ich pracy, polegająca głównie na zmianie od dawna ustalonych polskich nazw pod pretekstem ich niezgodności z zasadami nazewnictwa naukowego, obfituje w tak wielką ilość niekonsekwencji i rozstrzygnięć nie do zaakceptowania, że w zasadzie mogłaby zostać całkowicie odrzucona. Np. pomysł, by nazwę wół przenieść na bawołu, jest pomysłem tego właśnie rodzaju. Nikt, nawet najwybitniejsi teriolodzy, nie mają mandatu, by przeprowadzać takie zmiany w języku polskim, i żadne tłumaczenie nie będzie tu dostateczne. Nie wolno też dopuszczać do niezgodności pisowni proponowanych nazw z tym, co już od dawna ustalono w języku polskim. Dotyczy to między innymi gibona i babirusy, zwłaszcza tej ostatniej, skoro pisownia „babirussa” nie znajduje oparcia nawet w nazwie naukowej. Praca zawierająca błędy ortograficzne nie powinna być w ogóle dopuszczona do druku (i tu winne jest także Wydawnictwo, że nie sprawdziło pisowni w słowniku ortograficznym).
Jeśli przyjęto zasadę, że polskie nazewnictwo ssaków ma odwzorowywać nomenklaturę naukową, dlaczego jako nazwy podgatunków przyjęto terminu dwuwyrazowe, a nie trójwyrazowe? Dlaczego pod pretekstem zgodności z terminologią naukową hienę nazwano krokutą (co budzi uzasadniony sprzeciw), a bawół nazwano wołem (wbrew tradycji, logice i terminologii łacińskiej, dowodząc przy okazji ignorancji w zakresie polskiego słownictwa i polskiej kultury, m.in. nieznajomości bajek Krasickiego), i mimo to pozostawiono nietknięte tradycyjne nazwy słoni i nosorożców, lekceważąc całkowicie ich zróżnicowanie rodzajowe? Rodzaj Bubalus to zdecydowanie bawół, a nie wół. Polskim odpowiednikiem nazwy rodzajowej Syncerus mógłby być np. afrobawół, ale tylko pod warunkiem, że nazwy rodzajowe słoni, nosorożców i innych też zostaną zróżnicowane w nazewnictwie polskim. Dlaczego samowolnie poszerzono zakres znaczeniowy terminu brzegowce (odnoszący się do manatów) i właściwie z jakiego niezrozumiałego powodu zastąpiono nim międzynarodowy termin syreny? Tu nie da się przedstawić żadnego argumentu dla takich działań. Chodziło chyba tylko o zamanifestowanie swoich możliwości twórczych.
Dlaczego Autorzy upierają się przy tym, by proponowane przez nich polskie nazwy gatunków składały się, podobnie jak naukowe, z nazwy rodzajowej i epitetu gatunkowego, skoro w bardzo wielu przypadkach sami łamią tę zasadę, nazywając np. Sus scrofa dzikiem, choć przecież Sus to nie dzik, ale świnia? Jeśli się już wprowadza jakieś zasady, należy przestrzegać ich ściśle, a jeśli się jednak tego nie robi, nie można pod ich pretekstem zmieniać np. ustalonej od wieków nazwy świnki morskiej, bo nie spełnia ona zasad, które przecież się notorycznie łamie. Może zatem rzeczywiście należało swoje działania ograniczyć do wymyślenia nazw polskich tym gatunkom, które dotąd takich nazw nie miały.
Jak powinno wyglądać polskie nazewnictwo ssaków, gdyby ściśle przestrzegać linneuszowskich zasad nomenklatury? Przykłady, które omówiono wyżej, zebrano w tabeli, wraz z propozycjami korekty błędnych nazw i uzupełnieniami tych, których nie podano.
str. | nazwa naukowa | proponowana nazwa polska | uwagi | |
---|---|---|---|---|
wadliwa | poprawiona | |||
24 | Palaeoloxodon antiquus | — | …? | 26 |
Elephas antiquus | — | słoń leśny | ||
24 | Mammuthus primigenius | — | mamut włochaty | 26 |
24 | Mammut americanum | — | mastodont amerykański | 18, 26 |
24 | Loxodonta africana | słoń afrykański | afrosłoń sawannowy | 10, 28 |
24 | Loxodonta cyclotis | słoń leśny | afrosłoń leśny | 10, 27 |
24 | Sirenia | brzegowce | syreny | 12, 13 |
24 | Hydrodamalis gigas | syrena morska | wodnokrów olbrzymi | 11, 16 |
53 | Hylobatidae | gibbonowate | gibonowate | 44 |
53 | Hylobates | gibbon | gibon | 44 |
53 | Nomascus | gibboniec | giboniec | 19 |
134 | Machairodontinae | — | szablastozębne | 8 |
135 | Felis lybica | — | kot nubijski | 25, 37 |
Felis silvestris lybica | kot nubijski | kot żbik nubijski | ||
135 | Felis lybica cafra | — | kot nubijski kafryjski | 25, 37 |
Felis silvestris cafra | kot kafryjski | kot żbik kafryjski | ||
135 | Felis lybica caudata | — | kot nubijski kaspijski | 9, 25, 37 |
Felis silvestris caudata | żbik kaspijski | kot żbik kaspijski | ||
135 | Felis lybica cretensis | — | kot nubijski kreteński | 9, 25, 37 |
Felis silvestris cretensis | żbik kreteński | kot żbik kreteński | ||
135 | Felis lybica jordansi | — | kot nubijski balearski | 9, 25, 37 |
Felis silvestris jordansi | żbik balearski | kot żbik balearski | ||
135 | Felis lybica lybica | — | kot nubijski zwyczajny | 25 |
135 | Felis lybica ornata | — | kot nubijski stepowy | 25, 37 |
Felis silvestris ornata | kot stepowy | kot żbik stepowy | ||
135 | Felis lybica reyi | — | kot nubijski korsykański | 9, 25, 37 |
Felis silvestris reyi | żbik korsykański | kot żbik korsykański | ||
135 | Felis margarita thinobia | kot piaskowy | kot pustynny piaskowy | 37 |
135 | Felis silvestris | żbik europejski | kot żbik | 9 |
135 | Felis silvestris caucasica | żbik kaukaski | kot żbik kaukaski | 9, 37 |
135 | Felis silvestris grampia | żbik szkocki | kot żbik szkocki | 9, 37 |
135 | Felis silvestris silvestris | żbik europejski | kot żbik zwyczajny | 9, 37 |
135 | Leopardus | ocelot | leopard | 11, 12 |
135 | Leopardus colocola | ocelot pampasowy | leopard pampasowy (kolokolo) | 11, 13 |
Leopardus colocolo | ||||
135 | Leopardus geoffroyi | ocelot argentyński | leopard argentyński | 11 |
136 | Leopardus guigna | ocelot chilijski | leopard chilijski | 11 |
136 | Leopardus guttulus | — | leopard …? | 25, 38 |
Leopardus tigrinus guttulus | — | leopard tygrysi …? | ||
136 | Leopardus jacobita | ocelot andyjski | leopard andyjski | 11 |
136 | Leopardus pardalis | ocelot wielki | leopard ocelot | 11 |
136 | Leopardus tigrinus | ocelot tygrysi | leopard tygrysi | 11 |
136 | Leopardus tigrinus oncilla | ocelot środkowoamerykański | leopard tygrysi środkowoamerykański | 11, 37 |
136 | Leopardus wiedii | ocelot nadrzewny | leopard margaj | 11, 13 |
147 | Lupulella adusta | — | szakal pręgowany | 9 |
Canis adustus | szakal pręgowany | pies pręgowany! | ||
137 | Prionailurus euptilurus | — | kotek …? | 25, 38 |
Prionailurus bengalensis euptilurus | — | kotek bengalski …? | ||
137 | Caracal auratus | — | karakal złoty | 15 |
Profelis aurata | złotokot afrykański | złotokot afrykański | ||
137 | Herpailurus yagouaroundi | — | jaguarundi amerykański | 11, 14 |
Puma yagouaroundi | jaguarundi amerykański | puma jaguarundi | ||
138 | Neofelis | pantera | nowokot | 11 |
138 | Neofelis diardi | pantera sundajska | nowokot sundajski | 11 |
138 | Neofelis nebulosa | pantera mglista | nowokot mglisty | 11 |
138 | Panthera | lampart | pantera | 11 |
138 | Panthera atrox | — | pantera amerykańska | 26 |
138 | Panthera leo | lew afrykański | pantera lew | 9, 30 |
138 | Panthera leo leo | lew berberyjski | pantera lew zwyczajny | 9, 37 |
138 | Panthera leo persica | lew azjatycki | pantera lew azjatycki | 9, 37 |
138 | Panthera leo melanochaita | lew przylądkowy | pantera lew przylądkowy | 9, 37 |
138 | Panthera onca | jaguar amerykański | pantera jaguar | 9 |
138 | Panthera pardus | lampart plamisty | pantera lampart | 11 |
138 | Panthera spelaea | — | pantera jaskiniowa | 26 |
138 | Panthera tigris | tygrys azjatycki | pantera tygrys | 9 |
139 | Panthera uncia | — | pantera śnieżna | 15 |
Uncia uncia | irbis śnieżny | irbis śnieżny | ||
145 | Urva javanica | — | urwa mała | 14 |
Herpestes javanicus | mangusta mała | mangusta mała | ||
146 | Parahyaena brunnea | — | nibyhiena brunatna | 14 |
Hyaena brunnea | hiena brunatna | hiena brunatna | ||
147 | Aenocyon dirus | — | strasznopies straszny | 14, 26 |
Canis dirus | — | pies straszny | ||
147 | Canis | wilk | pies | 11 |
147 | Canis aureus | szakal złocisty | pies złocisty | 9 |
147 | Canis latrans | kojot preriowy | pies kojot | 9 |
147 | Canis lupaster | — | pies egipski | 11, 25, 29 |
147 | Canis lupus | wilk szary | pies wilk | 11, 31 |
147 | Canis lupus chanco | — | pies wilk himalajski | 11, 38 |
Canis himalayensis | wilk himalajski | pies himalajski | ||
147 | Canis lupus dingo | — | pies wilk dingo | 9 |
Canis familiaris dingo | — | pies domowy dingo | ||
Canis dingo | dingo australijski | pies dingo | ||
148 | Canis lupus familiaris | pies domowy | pies wilk domowy | 9, 25, 37 |
Canis familiaris | — | pies domowy | ||
147 | Canis lupus pallipes | — | pies wilk indyjski | 11, 38 |
Canis indica | wilk indyjski | pies indyjski | ||
148 | Canis lycaon | — | pies algonkiński | 11, 25, 37 |
Canis lupus lycaon | wilk algonkiński | pies wilk algonkiński | ||
148 | Canis rufus | wilk rudy | pies rudy | 11 |
148 | Canis simensis | kaberu etiopski | pies kaberu | 9 |
148 | Lupulella | — | szakal | 14 |
147 | Lupulella adusta | — | szakal pręgowany | 9, 14 |
Canis adustus | szakal pręgowany | pies pręgowany | ||
148 | Lupulella mesomelas | — | szakal czaprakowy | 9, 14 |
Canis mesomelas | szakal czaprakowy | pies czaprakowy | ||
149 | Dusicyon avus | — | wilczak patagoński | 26 |
151 | Vulpes zerda | fenek pustynny | lis fenek | 9 |
152 | Ursus arctos | niedźwiedź brunatny | niedźwiedź brunatny | 45 |
152 | Ursus arctos arctos | niedźwiedź brunatny | niedźwiedź brunatny zwyczajny | 37 |
152 | Ursus arctos isabellinus | niedźwiedź himalajski | niedźwiedź brunatny himalajski | 37, 40 |
152 | Ursus arctos pruinosus | niedźwiedź tybetański | niedźwiedź brunatny tybetański | 37, 41 |
152 | Ursus spelaeus | — | niedźwiedź jaskiniowy | 26 |
152 | Ursus thibetanus | niedźwiedź himalajski | niedźwiedź tybetański | 32 |
153 | Halichoerus grypus | szarytka morska | szarytka morska | 45 |
153 | Halichoerus grypus atlantica | — | szarytka morska atlantycka | 38 |
Halichoerus grypus grypus | — | |||
153 | Halichoerus grypus grypus | — | szarytka morska bałtycka | 37 |
Halichoerus grypus macrorhynchus | szarytka bałtycka | |||
154 | Neomonachus schauinslandi | — | nowomniszka hawajska | 14 |
Monachus schauinslandi | mniszka hawajska | mniszka hawajska | ||
154 | Neomonachus tropicalis | — | nowomniszka karaibska | 14 |
Monachus tropicalis | mniszka karaibska | mniszka karaibska | ||
154 | Pusa hispida | nerpa obrączkowana | nerpa obrączkowana | 45 |
154 | Pusa hispida botnica | nerpa botnicka | nerpa obrączkowana botnicka | 37 |
154 | Pusa hispida hispida | nerpa obrączkowana | nerpa obrączkowana zwyczajna | 37, 39 |
154 | Pusa hispida ladogensis | nerpa ładodzka | nerpa obrączkowana ładodzka | 37 |
154 | Pusa hispida ochotensis | nerpa ochocka | nerpa obrączkowana ochocka | 37 |
154 | Pusa hispida saimensis | nerpa fińska | nerpa obrączkowana fińska | 37 |
154 | Amblonyx cinereus | — | …? | 14, 15 |
Lutra cinerea | — | wydra orientalna | ||
Aonyx cinerea | wyderka orientalna | wyderka orientalna | ||
157 | Martes zibellina | soból tajgowy | kuna soból | 9 |
159 | Mustela erminea | gronostaj europejski | łasica gronostaj | 9 |
159 | Mustela eversmanni | tchórz stepowy | łasica stepowa | 9 |
160 | Mustela lutreola | norka europejska | łasica norka | 9 |
160 | Mustela nigripes | tchórz czarnołapy | łasica czarnołapa | 9 |
161 | Mustela putorius | tchórz zwyczajny | łasica tchórz | 9 |
161 | Mustela putorius furo | fretka domowa | łasica tchórz fretka | 9, 37 |
165 | Equus asinus | osioł zwyczajny | koń osioł | 9 |
165 | Equus asinus africanus | osioł nubijski | koń osioł nubijski | 9, 37 |
165 | Equus asinus asinus | osioł domowy | koń osioł domowy | 9, 37 |
165 | Equus asinus somalicus | osioł somalijski | koń osioł somalijski | 9, 37 |
165 | Equus caballus caballus | koń domowy | koń zwyczajny domowy | 37 |
165 | Equus caballus ferus | tarpan dziki | koń zwyczajny tarpan | 9, 37 |
165 | Equus caballus przewalskii | koń Przewalskiego | koń zwyczajny Przewalskiego | 37 |
165 | Equus grevyi | zebra pręgowana | koń Grévy’ego | 9, 33 |
165 | Equus hemionus | kułan azjatycki | koń półosioł | 9, 34 |
165 | Equus hemionus hemionus | kułan mongolski | koń półosioł zwyczajny | 9, 37 |
165 | Equus hemionus hemippus | kułan syryjski | koń półosioł syryjski | 9, 37 |
165 | Equus hemionus khur | kułan indyjski | koń półosioł khur | 9, 37 |
165 | Equus hemionus kulan | kułan turkmeński | koń półosioł kułan | 9, 37 |
165 | Equus hemionus onager | kułan perski | koń półosioł onager | 9, 37 |
165 | Equus kiang | kiang tybetański | koń kiang | 9 |
166 | Equus quagga | zebra stepowa | koń kwagga | 9 |
166 | Equus quagga boehmi | zebra równikowa | koń kwagga równikowa | 9, 37 |
166 | Equus quagga borensis | zebra sawannowa | koń kwagga sawannowa | 9, 37 |
166 | Equus quagga burchelli | zebra damarska | koń kwagga damarska | 9, 37 |
166 | Equus quagga chapmani | zebra pręgonoga | koń kwagga pręgonoga | 9, 37 |
166 | Equus quagga crawshaii | zebra równinna | koń kwagga równinna | 9, 37 |
166 | Equus quagga quagga | zebra kwagga | koń kwagga zwyczajna | 9, 37 |
166 | Equus zebra | zebra górska | koń zebra | 9, 35 |
166 | Equus zebra hartmannae | zebra namibska | koń zebra namibska | 9, 37 |
166 | Equus zebra zebra | zebra przylądkowa | koń zebra przylądkowa | 9, 37 |
166 | Ceratotherium simum | nosorożec biały | rogozwierz biały | 10 |
166 | Dicerorhinus sumatrensis | nosorożec sumatrzański | dwurogonos sumatrzański | 10 |
166 | Diceros bicornis | nosorożec czarny | dwurożec czarny | 10 |
167 | Cetartiodactyla | — | parzystokopytne (s.l.)? | 1 |
167 | Sus scrofa | dzik euroazjatycki | świnia dzik | 9 |
168 | Babyrousini | babirussy | babirusy | 44 |
168 | Babyrousa | babirussa | babirusa | 44 |
169 | Whippomorpha | — | hipowalenie? | 2 |
169 | Ancodonta | — | zgiętozębne | 3 |
169 | Hippopotamus amphibius | hipopotam nilowy | hipopotam nilowy | 45 |
169 | Hippopotamus amphibius amphibius | hipopotam nilowy | hipopotam nilowy zwyczajny | 37, 39 |
169 | Camelus bactrianus bactrianus | wielbłąd domowy | wielbłąd dwugarbny domowy | 37 |
169 | Camelus bactrianus ferus | wielbłąd dwugarbny | wielbłąd dwugarbny dziki | 37, 39 |
169 | Lama glama glama | lama udomowiona | lama andyjska domowa | 37, 42 |
169 | Lama guanicoe | — | lama gwanako | 24 |
169 | Lama guanicoe cacsilensis | — | lama gwanako peruwiańskie | 20, 37 |
Lama glama cacsilensis | gwanako peruwiańskie | lama andyjska peruwiańska | ||
169 | Lama guanicoe guanicoe | — | lama gwanako andyjskie | 20, 37 |
Lama glama guanicoe | gwanako andyjskie | lama andyjska gwanako | ||
169 | Lama pacos | — | lama alpaka | 24 |
169 | Lama vicugna | — | lama wikunia | 15 |
Vicugna vicugna | wikunia andyjska | wikunia andyjska | ||
169 | Lama vicugna mensalis | — | lama wikunia …? | 15, 38 |
Vicugna vicugna mensalis | — | wikunia andyjska …? | ||
169 | Lama vicugna vicugna | — | lama wikunia zwyczajna | 15, 37, 42, 43 |
Vicugna vicugna vicugna | wikunia udomowiona | wikunia andyjska zwyczajna | ||
177 | Bovidae | wołowate | wołowate | 45 |
177 | Ammodorcas clarkei | antylopik ogadeński | antylopiak ogadeński | 10 |
179 | Raphicerus | antylopik | antylopik | 45 |
180 | Bovinae | bawoły | woły | 6 |
180 | Bos | bydło | wół | 6 |
180 | Bos priscus | — | wół pierwotny | 15, 26 |
Bison priscus | — | bizon pierwotny | ||
180 | Bos bison | — | wół bizon | 15 |
Bison bison | bizon amerykański | bizon amerykański | ||
180 | Bos bonasus | — | wół żubr | 9, 15 |
Bison bonasus | żubr europejski | bizon żubr | ||
180 | Bos frontalis | gajal udomowiony | wół gaur | 9, 36, 42 |
180 | Bos frontalis frontalis | gajal udomowiony | wół gaur gajal | 9, 37, 39, 42 |
180 | Bos frontalis gaurus | gaur indyjski | wół gaur indyjski | 9, 37 |
180 | Bos frontalis laosiensis | gaur indochiński | wół gaur indochiński | 9, 37 |
180 | Bos frontalis sinhaleyus | gaur cejloński | wół gaur cejloński | 9, 37 |
180 | Bos grunniens | jak zwyczajny | wół jak | 9 |
180 | Bos grunniens grunniens | jak domowy | wół jak domowy | 9, 37 |
180 | Bos grunniens mutus | jak dziki | wół jak dziki | 9, 37 |
180 | Bos javanicus | banteng azjatycki | wół banteng | 9 |
180 | Bos javanicus birmanicus | banteng birmański | wół banteng birmański | 9, 37 |
180 | Bos javanicus javanicus | banteng jawajski | wół banteng jawajski | 9, 37 |
180 | Bos javanicus lowi | banteng borneański | wół banteng borneański | 9, 37 |
180 | Bos sauveli | kuprej azjatycki | wół kuprej | 9 |
180 | Bos taurus | tur europejski | wół tur | 9 |
180 | Bos taurus primigenius | tur leśny | wół tur leśny | 9, 37 |
180 | Bos taurus indicus | zebu indyjskie | wół tur indyjski | 9, 37 |
180 | Bos taurus taurus | bydło domowe | wół tur domowy | 9, 37 |
180 | Bubalus | wół | bawół | 7, 17 |
180 | Bubalus bubalis | wół domowy | bawół azjatycki | 17, 36 |
180 | Bubalus bubalis arnee | arni azjatycki | bawół azjatycki arni | 9, 37 |
180 | Bubalus bubalis bubalis | wół domowy | bawół azjatycki domowy | 17, 37, 39 |
180 | Bubalus depressicornis | anoa nizinny | bawół anoa | 9 |
180 | Bubalus mindorensis | wół mindorski | bawół mindorski | 17 |
180 | Bubalus quarlesi | anoa górski | bawół górski | 9 |
180 | Syncerus | bawół | afrobawół | 21 |
180 | Syncerus caffer | bawół afrykański | afrobawół kafryjski | 22 |
181 | Tragelaphus | niala | buszbok | 23 |
181 | Tragelaphus buxtoni | niala górska | buszbok górski | 23 |
181 | Tragelaphus eurycerus | bongo leśne | buszbok bongo | 9 |
181 | Tragelaphus scriptus | buszbok subsaharyjski | buszbok subsaharyjski | 9 |
181 | Tragelaphus sylvaticus | — | buszbok leśny | 25 |
181 | Tragelaphus spekii | sitatunga sawannowa | buszbok sitatunga | 9 |
181 | Ammelaphus imberbis | — | kudu małe | 9 |
Tragelaphus imberbis | kudu małe | buszbok kudu | ||
181 | Nyala angasii | — | niala grzywiasta | 23 |
Tragelaphus angasii | niala grzywiasta | buszbok grzywiasty | ||
181 | Strepsiceros strepsiceros | — | krętoróg wielki | 9 |
Tragelaphus strepsiceros | kudu wielkie | buszbok krętoróg | ||
181 | Taurotragus derbianus | — | eland oreas | 9 |
Tragelaphus derbianus | oreas wielki | buszbok oreas | ||
181 | Taurotragus oryx | — | eland zwyczajny | 9 |
Tragelaphus oryx | eland zwyczajny | buszbok eland | ||
181 | Capra | koziorożec | koza | 11 |
181 | Capra caucasica | koziorożec kaukaski | koza kaukaska | 11 |
182 | Capra caucasica cylindricornis | koziorożec walcorogi | koza kaukaska walcoroga | 37 |
182 | Capra falconeri | markur śruborogi | koza markur | 9 |
182 | Capra falconeri falconeri | markur śruborogi | koza markur śruborogi | 9, 37, 39 |
182 | Capra falconeri heptneri | markur tadżycki | koza markur tadżycki | 9, 37 |
182 | Capra falconeri megaceros | markur kabylski | koza markur kabylski | 9, 37 |
182 | Capra hircus | koza domowa | koza zwyczajna | 9, 36 |
182 | Capra hircus aegagrus | koza bezoarowa | koza zwyczajna bezoarowa | 9, 37 |
182 | Capra hircus cretica | koziorożec kreteński | koza zwyczajna kreteńska | 11, 37 |
182 | Capra hircus hircus | — | koza zwyczajna domowa | 38 |
182 | Capra ibex | koziorożec alpejski | koza koziorożec | 11 |
182 | Capra nubiana | koziorożec nubijski | koza nubijska | 11 |
182 | Capra pyrenaica | koziorożec pirenejski | koza pirenejska | 11 |
182 | Capra pyrenaica hispanica | koziorożec hiszpański | koza pirenejska hiszpańska | 11, 37 |
182 | Capra pyrenaica lusitanica | koziorożec portugalski | koza pirenejska portugalska | 11, 37 |
182 | Capra pyrenaica pyrenaica | koziorożec pirenejski | koza pirenejska zwyczajna | 11, 37, 39 |
182 | Capra pyrenaica victoriae | koziorożec zachodni | koza pirenejska zachodnia | 11, 37 |
182 | Capra sibirica | koziorożec syberyjski | koza syberyjska | 11 |
182 | Capra walie | koziorożec abisyński | koza abisyńska | 11 |
183 | Ovis aries | owca domowa | owca zwyczajna | 36 |
183 | Ovis aries aries | owca domowa | owca zwyczajna domowa | 37, 39 |
183 | Ovis aries arkal | urial kazachski | owca zwyczajna kazachska | 9, 37 |
183 | Ovis aries bocharensis | urial bucharski | owca zwyczajna bucharska | 9, 37 |
183 | Ovis aries cycloceros | urial turkmeński | owca zwyczajna turkmeńska | 9, 37 |
183 | Ovis aries gmelini | urial armeński | owca zwyczajna armeńska | 9, 37 |
183 | Ovis aries isphahanica | muflon esfahański | owca zwyczajna esfahańska | 9, 37 |
183 | Ovis aries laristanica | muflon laristański | owca zwyczajna laristańska | 9, 37 |
183 | Ovis aries musimon | muflon śródziemnomorski | owca zwyczajna muflon | 9, 37 |
183 | Ovis aries ophion | muflon cypryjski | owca zwyczajna cypryjska | 9, 37 |
183 | Ovis aries orientalis | owca stepowa | owca zwyczajna stepowa | 37 |
183 | Ovis aries punjabiensis | urial pendżabski | owca zwyczajna pendżabska | 9, 37 |
183 | Ovis aries vignei | urial hinduski | owca zwyczajna hinduska | 9, 37 |
190 | Lipotoidea | — | baji | 4 |
190 | Lipotidae | — | bajiowate | 5 |
Uwagi:
Jeśli dany takson ma więcej niż jedną nazwę, nazwa podana jako pierwsza zwykle jest nowsza. Tylko w niektórych wypadkach brak brak konsensusu, np. czy dingo w ogóle wydzielać jako odrębny takson, a jeśli tak, to czy ma to być osobny gatunek, czy też może podgatunek wilka, a może podgatunek psa. Żadne z tych czterech rozwiązań nie uzyskało jeszcze powszechniejszej akceptacji.
W tabeli zabrakło świnki morskiej, foki szarej czy hieny cętkowanej. Proponowane nazwy tych gatunków są bowiem mało przekonujące, ale warunkowo akceptowalne, choć tylko pod warunkiem konsekwentnego trzymania się zasad w każdym przypadku (choćby słoni czy nosorożców, gdzie rodzajów nie różnicuje się w nazwach polskich, ale także np. psów, dla których proponuje się różne polskie nazwy rodzajowe mimo tej samej rodzajowej nazwy naukowej Canis).
— + —
Na sam koniec pozwolę sobie napisać kilka słów o sobie. Jestem z wykształcenia biologiem, a z zawodu nauczycielem. Pracuję od wielu lat z młodzieżą, przekazując jej wiedzę o świecie. Moje zainteresowania obejmują nie tylko biologię, ale i niektóre inne dziedziny wiedzy (włączając językoznawstwo), stąd czuję się kompetentny do formułowania różnego typu uwag i spostrzeżeń, takich jak te zawarte powyżej.
Przygotowuję obecnie własną publikację pod roboczym tytułem „Księgi błędów i absurdów”, w której zamierzam z dużą dawką ironii (a może i złośliwości) odnieść się do wielu przekonań, zaleceń i rozstrzygnięć, które są obecne wokół nas, ale przy tym są zupełnie oderwane od rzeczywistości. Bardzo nie chciałbym, by tym sarkazmem objąć także niektóre rezultaty pracy Autorów „Nazewnictwa”. Z całą pewnością dobrym kandydatem są tu sprawy wołu oraz brzegowców. Problem gibona i babirusy również będzie musiał znaleźć swoje miejsce w mojej publikacji jako przykład kryzysu kompetencyjnego polonistów i teriologów, a może raczej jako przykład próby narzucania własnych rozwiązań bez ich wzajemnego uzgodnienia. Takich zdarzeń nie powinno być wokół nas.
Jako osoba czująca się uczonym i starająca się postępować według zasad etosu pracy naukowej będę czuł się niezwykle niekomfortowo, jeśli ten list nie znajdzie żadnego odzewu, a zawarte w nim uwagi zostaną całkowicie zignorowane i nie odniosą skutku w postaci korekty zauważonych błędów. Nie jest bowiem moim celem krytykowanie kogokolwiek, zwłaszcza publicznie. A jeśli już to robię, dbam o to, by krytyka była uzasadniona i konstruktywna.
Nie wykluczam jednak przesłania różnym instytucjom, w tym ogrodom zoologicznym, apelu o zignorowanie nieakceptowalnych propozycji zawartych w „Nazewnictwie” (typu ochrzczenie bawołu wołem lub syren brzegowcami). Zresztą i bez tego apelu zarząd naukowy wielu instytucji (choćby wrocławskiego zoo) już dokonał słusznych decyzji. Obawiam się także, że mogę zostać zmuszony do zaprezentowania swojej krytycznej acz zasadnej opinii nie tylko w formie apelu kierowanego do konkretnych osób, ale także w formie publikacji (której lekturę notabene polecam każdemu).
Z poważaniem
Grzegorz Jagodziński
Wstecz • Inne artykuły z dziedziny biologii • Słownik nazw najwyższych taksonów • Alfabetyczna lista wyższych taksonów • Strona główna witryny • Kontynuuj