Wersja z 2013-10-08
Już od dawna wiadomo, że większość języków współczesnej Europy (poza baskijskim, węgierskim, fińskim, estońskim, tureckim i pewną liczbą drobniejszych) jest ze sobą spokrewniona, tj. wywodzi się od jednego wspólnego prajęzyka. Poglądy głoszące, że taki język nigdy nie istniał, uważać należy za marginalne i całkowicie zbagatelizować. Przekonanie o istnieniu w przeszłości języka praindoeuropejskiego (wspólnego języka indoeuropejskiego, z angielskiego Common Indo-European) trudno też dziś nazwać hipotezą. Nie jest to nawet teoria, a raczej paradygmat, naukowy pewnik (mimo braku dowodów bezpośrednich), który stanowi jeden z filarów językoznawstwa historycznego. Sceptykom podkreślającym przy każdej okazji hipotetyczny charakter tego języka warto uświadomić, że nie ma nic wspólnego z nauką rozumowanie sprowadzające się do stwierdzenia, że czegoś nie ma i nigdy nie było, jeśli nie możemy namacalnie przekonać się o jego istnieniu. Jeżeli istnieją nawet stosunkowo słabe przesłanki przemawiające za istnieniem jakiegoś bytu, to odrzucenie takiej hipotezy wymagałoby podania argumentów przemawiających za tym, że taki byt w ogóle nie istniał, a nie tylko wytykania braku dowodów bezpośrednich4. Innymi słowy, należy odróżnić sceptycyzm od niedowiarstwa.
Koncepcja wspólnego języka indoeuropejskiego jest wyłącznie konstruktem językoznawców. Nie ma ona nic wspólnego z badaniami genetyków, historyków czy archeologów. Jak się dziś najczęściej zakłada, wspólnota indoeuropejska została zerwana grubo ponad 5 tysięcy lat temu. Często podaje się tu daty 3500 p.n.e. lub 4000 p.n.e. (a nawet jeszcze odleglejsze). Warto sobie uświadomić, że z tamtego czasu właściwie nie znamy żadnych zabytków pisanych, i nawet najstarsze zapisy Sumerów, które mniej więcej potrafimy zrozumieć, są młodsze (a poza tym dotyczą one często ilości mąki, którą osoba A była winna osobie B, natomiast jedynie z rzadka opisują wydarzenia historyczne). Dość przypomnieć, że w tamtych czasach nie wybudowano jeszcze Stonehenge ani piramid (ba, nie istniało jeszcze w ogóle państwo egipskie), a po odległych zakątkach Syberii wciąż jeszcze błąkały się ostatnie mamuty. Nie ma więc żadnej możliwości, by problematykę Indoeuropejczyków badali historycy. Już lepszymi kandydatami są archeolodzy, tylko że oni znów badają na ogół skorupy, w których przecież nie znajdziemy pozostałości języka. Z identycznych powodów niewiele mogą wnieść badania genetyków, bo przecież język, którego uczymy się jako dzieci, nie pozostawia śladów w naszych genach, a tym bardziej w genach naszych potomków. Dlatego właśnie omawiana koncepcja jest i pozostanie jedynie koncepcją językoznawców.
Podstawą koncepcji języka praindoeuropejskiego były spostrzeżenia dokonane w Indiach. Trudno powiedzieć, kto pierwszy zauważył, że wiele języków tam używanych jest podobnych do europejskich. Na pewno dostrzeżono to co najmniej w wieku XVI. Oto bowiem w roku 1583 angielski jezuita pracujący w Goa, Thomas Stephens, zauważył podobieństwo indyjskiego języka konkani, greki i łaciny. Dwa lata później o podobieństwie sanskrytu i włoskiego pisał kupiec Filippo Sassetti.
Nie koniec na tym, albowiem z obserwowanego podobieństwa języków można wyciągnąć także wnioski o ich wspólnych korzeniach. Po raz pierwszy taki pogląd przedstawił niderlandzki lingwista Marcus Zuerius Van Boxhorn w 1647. Stwierdził on, że języki niderlandzki, albański, grecki, łaciński, perski i niemiecki muszą wywodzić się od jednego prajęzyka, który określił on jako scytyjski. Do listy jego domniemanych potomków badacz ten dodał później jeszcze języki celtyckie, bałtyjskie i słowiańskie. Właściwie zatem pogląd Van Boxhorna można uważać za pierwotne sformułowanie koncepcji pokrewieństwa indoeuropejskiego. Jedyne różnice w porównaniu z dzisiejszym sformułowaniem sprowadzają się w istocie do dwóch elementów: nie używał on jeszcze terminu „indoeuropejski” i nie włączył do grupy „scytyjskiej” wielu języków, które dziś rozpoznajemy jako indoeuropejskie (ominął m.in. języki indyjskie, ormiański, a także jeszcze wówczas nieznane wymarłe języki anatolijskie i tocharskie). Warto zauważyć, że Van Boxhorn sugerował w dość jednoznaczny sposób, że praojczyzną Indoeuropejczyków były stepy dzisiejszej Ukrainy, Rosji i Kazachstanu, i choć ostateczne sformułowanie takiego poglądu nastąpiło znacznie później, a do tego pojawiło się mnóstwo hipotez konkurencyjnych, to jednak właśnie jemu można przypisać pogląd, że niegdyś na pewnych rozległych terenach Eurazji żył lud („Scytowie”), poprzednicy i przodkowie Scytów historycznych, od którego wywodzą się także Germanie, Rzymianie, Grecy, Persowie, Celtowie i inni.
Po śmierci Van Boxhorna na ponad sto lat koncepcja „scytyjska” została właściwie zapomniana (choć w pismach niektórych ówczesnych uczonych można dopatrzeć się podobnych idei), ożywił ją dopiero sir William Jones w 1786, wykazując ponownie podobieństwo łaciny, greki, sanskrytu, a także gockiego, iryjskiego („celtyckiego”) i perskiego. W 1810 duński geograf Conrad Malte-Brun użył po raz pierwszy określenia „języki indogermańskie”, dziś na ogół odrzucanego (poza lingwistyką niemiecką), bo kojarzonego z niemieckim nazizmem i rasizmem. Terminu „indoeuropejski” użył natomiast po raz pierwszy Thomas Young w 1813.
Koncepcję indoeuropejskiej rodziny językowej, połączonej wzajemnym podobieństwem należących do niej języków, a także ich wspólnym pochodzeniem, upowszechnił dwadzieścia lat później Franz Bopp w swojej gramatyce porównawczej. Obok niego można wymienić wielu innych jej zwolenników i propagatorów. Wśród nich znajdują się Rasmus Christian Rask (w różnych pracach wydanych w latach 1811–1832), Jacob Grimm (1848, jeden z braci Grimm, znanych bardziej jako bajkopisarze), August Schleicher (1861), Karl Brugmann (1880). Od czasów tego ostatniego językoznawcy koncepcja wspólnoty indoeuropejskiej nabrała współczesnego znaczenia, i choć jej podstawy są już powszechnie przyjęte, ciągle rozwija się i dopracowuje różne szczegóły.
Nieco innym problemem, rodzącym często sporo nieporozumień, jest istnienie etnosu zwanego Indoeuropejczykami. Musimy sobie przede wszystkim zdać sprawę z tego, jaki czynnik wyznacza granice etnosu. Wbrew niepoważnym rewelacjom, które przedostają się nawet do Wikipedii, czynnikiem tym jest przede wszystkim język (por. uwagi na ten temat zawarte w innym artykule). Nie trzeba chyba przekonywać nikogo, że to właśnie swobodna komunikacja jest zasadniczym czynnikiem umożliwiającym funkcjonowanie grup społecznych: właściwie żadna grupa nie może istnieć, gdy jej członkom odbierzemy możliwość porozumiewania się.
W przeszłości poczucie więzi językowych z pewnością było właśnie z tego powodu naturalne, powszechne i silne: za „swoich” uważano przede wszystkim ludzi, którzy posługiwali się tym samym językiem, i to nawet wówczas, gdy istniały inne podziały społeczne, plemienne, regionalne. Świetnego przykładu dostarcza historia starożytnej Grecji, gdzie mimo odrębności mieszkańców poszczególnych miast czy regionów odróżniano Hellenów od obcych, określanych mianem barbarzyńców. Choć Grecy epoki klasycznej nie stanowili narodu w dzisiejszym rozumieniu, istniała jednak niewątpliwie wśród nich powszechna świadomość przynależności do jednego etnosu. I podobnie, skoro w znacznie bardziej odległej przeszłości istniał język praindoeuropejski, to musiał także istnieć etnos Indoeuropejczyków (Praindoeuropejczyków), obejmujący całą ludność posługującą się tym językiem.
Oprócz języka, istniały też zapewne inne elementy spajające ów etnos, takie jak wspólna kultura materialna, podobny sposób życia i gospodarki, jednolity system wierzeń i mitów, a także zapewne zwarty, spójny obszar zamieszkiwania w środowisku geograficznym jednego rodzaju. Nie będziemy tu przedstawiać szczegółowej argumentacji, dlaczego właśnie takie rozwiązanie należy uznać za najbardziej prawdopodobne (a więc dlaczego zgodnie z elementarnymi zasadami nauki należy przyjąć właśnie taką koncepcję). Najprościej odwołać się do analogii: w zasadzie nie jest znane na przykład prehistoryczne społeczeństwo używające co prawda wspólnego języka, ale prowadzące zupełnie różne formy gospodarki i dysponujące całkiem innym poziomem kultury materialnej w różnych częściach obszaru zamieszkiwania jego członków. A jeśli nawet tego typu społeczeństwo udałoby się wskazać, to jego wewnętrzne podziały zwiastowałyby rychły jego rozpad na mniejsze, bardziej jednolite grupy. Nie ma więc podstaw, by wierzyć, że pierwotne społeczeństwo Indoeuropejczyków pod tym względem odstawało od normy.
O ile istnienie w przeszłości w miarę jednolitego etnosu Indoeuropejczyków nie podlega w zasadzie dyskusjom, o tyle zwrócić należy uwagę na fakt, że istnienie tego etnosu było faktem historycznym, ograniczonym w czasie i przestrzeni. Przenoszenie pojęcia „Indoeuropejczycy” na okresy późniejsze czy wręcz na teraźniejszość jest niesłuszne i prowadzi do wielu pułapek, nieporozumień i scholastycznych sporów. Przede wszystkim dziś bowiem nie istnieje już taki naród, etnos czy grupa społeczna mająca świadomość swojej wewnętrznej inherentności i jednocześnie odrębności od innych grup. Można jedynie mówić o współczesnych językowych potomkach dawnych Indoeuropejczyków, których określa się mianem ludów indoeuropejskich. Potomkowie językowi nie zawsze muszą być potomkami biologicznymi, mimo że wielu ludziom takie właśnie oczekiwanie wydaje się naturalne.
Rozumienie etnosu jako wspólnoty biologicznej (czy wręcz genetycznej) jest całkowicie chybione (aczkolwiek niestety nagminne wśród miłośników starożytności). Problem ten szczegółowo przedstawiono w innym miejscu, tu jedynie zbierzemy w punktach najważniejsze spostrzeżenia:
Zauważmy na przykład, że (z uwagi na kryterium językowe) za lud indoeuropejski (i słowiański) trzeba uznać Bułgarów, nie zważając na fakt, że są oni w dużym stopniu potomkami ludności turkijskiej. Zapewne trudniej byłoby za lud indoeuropejski uznać tych Żydów, którzy uznają jidysz za swój język ojczysty. Podobne opory mogłoby w kimś wzbudzić określenie Meksykanów mianem ludu indoeuropejskiego. Pominięcie kryterium językowego i zastąpienie go jakimś innym (np. biologicznym, kulturowym czy religijnym) także nie doprowadzi jednak do satysfakcjonujących rezultatów. Co bowiem zrobić wówczas, gdy w genach i kulturze przejawiają się wpływy dwóch dawniejszych etnosów? Ten, kto z uwagi na właściwości biologiczne nie chce uznać etnos Bułgarów za słowiański, nie znajdzie też argumentów, by uznać ten etnos za turkijski. Być może swoje racje będzie miał ten, kto uzna Meksykanów za lud indiański, co jednak wówczas zrobić z potomkami hiszpańskich najeźdźców, z których część nie ma zapewne do dziś nawet drobnej domieszki „krwi indiańskiej”? Oddzielić jednych od drugich mimo poczucia etnicznej wspólnoty?
Jedyne akceptowalne rozwiązanie opisanych problemów sprowadza się do zauważenia, że termin „lud indoeuropejski” użyty w stosunku do ludzi obecnie żyjących jest tylko skrótem myślowym zastępującym przydługie określenie „lud mówiący (pewnym) językiem indoeuropejskim”. Czasem rozwiązanie tego skrótu wydaje się bardzo celowe: zdefiniowanie europejskiego Żyda jako członka ludu mówiącego językiem z rodziny indoeuropejskiej jest chyba dla każdego akceptowalne (natomiast nazwanie Semitą osoby wyznania mojżeszowego nieznającej zupełnie czy niemal zupełnie języka hebrajskiego musi wzbudzać wątpliwości).
Pamiętajmy zatem, że prawdziwi Indoeuropejczycy istnieli przed tysiącami lat, dziś żyją jedynie ich potomkowie. Wbrew utartym stereotypom podobnie jest nawet ze Słowianami, choć wciąż istnieje pewne poczucie wspólnoty między jakże niekiedy odrębnymi (a nawet wrogimi sobie) narodami słowiańskimi. W wypadku Indoeuropejczyków takiego poczucia nie ma dziś zupełnie, stąd lepiej mówić o ludach mówiących językami indoeuropejskimi. Dziś etnos Indoeuropejczyków nie istnieje, nie ma natomiast podstaw, by negować jego istnienie w przeszłości.
Od tej pory przyjmować będziemy już bez dalszych dyskusji w pełni wiarygodną tezę, że w przeszłości istniał język praindoeuropejski, od którego wywodzą się wszystkie dzisiejsze języki rodziny indoeuropejskiej, a także że istniał etnos (lud, kompleks plemion) Indoeuropejczyków (Praindoeuropejczyków), posługujący się tym właśnie językiem. Przedmiotem analizy będą natomiast:
W tych bowiem punktach istnieją rozbieżności pomiędzy rozmaitymi hipotezami na temat pochodzenia ludów indoeuropejskich.